15.12.2013

- rozdział 16

 Camille, Elise i Lily podążały korytarzem do sali eliksirów. Pchnęły drzwi, usiadły przy jednym ze stolików i czekały na profesora Slughorna. Nauczyciel przybył niedługo potem i spytał:
- Czy ktoś wie, co znajduje się w kociołkach? - ręka Lily wystrzeliła do góry. - Tak, panno Evans?
- To jest amortencja, czyli najsilniejszy eliksir miłosny na świecie. Nie wzbudza on prawdziwej miłości, ale silne zadurzenie lub obsesję. Zapach amortencji każdy odczuwa inaczej, w zależności od tego, co go najbardziej pociąga.
- Brawo! Panna Evans jak zwykle idealnie! Pięć punktów dla Gryffindoru. No więc amortencję łatwo poznać po połysku przypominającym macicę perłową i parze wzbijającej się w charakterystycznych spiralach. Jego siła zależy od długości przetrzymywania. 
- Lily, a ty co poczułaś? - spytała Cam Lily po lekcji.
- Ja poczułam zapach atramentu, czekoladę i miętę. A wy?
- Ja ten zapach po deszczu, soku z dyni i chleba. - odpowiedziała Camille, poprawiając torbę na ramieniu.
- Ja czułam nowe książki, zioła i kwiatki z okna w moim pokoju w domu. - powiedziała Elise, rozglądając się za Rogerem. - dobra, dziewczyny, ja lecę do Rogera. Spotkamy się w Welkiej Sali.


 Dziewczyny biegły, a osoby, które były jeszcze w Pokoju Wspólnym Wieży Gryffindoru przyglądały się, jak wpadają jedna na drugą w biegu. Szybko wskoczyły na schodki prowadzące do dormitoriów chłopców. Pierwsza była Lily. Nawet nie zapukała. Szybko nacisnęła klamkę i wpadła do pokoju. Za nią wleciały dziewczyny. Rozejrzały się po pokoju, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia Remusa, Jamesa i Syriusza podbiegły do Petera i rzuciły się mu na szyję. Po chwili złapały poduszki z jego łóżka i zaczęły rzucać w trzech Huncwotów.
- O co wam chodzi? - spytał zdziwiony Peter.
- O co? A o to, że oni nam nie powiedzieli, że już jesteś! Zapytałyśmy się McGonagall, kiedy masz przyjechać, a ona mówi, że przecież już jesteś! - wykrzyknęła Camille.
- Przepraszamy, przepraszamy! Następnym razem wam powiemy! - wykrzyknął Remus, wymachując białą koszulą.
- No dobrze, niech wam będzie. - Elise odłożyła na miejsce poduszkę i usiadła na łóżku Petera.
- No to skoro już tu jesteście, to może zagramy w eksplodującego durnia? - uśmiechnął się James, wyjmując z półki butelki z piwem kremowym.
- Jasne! - uśmiechnęła się Cam biorąc do ręki butelkę od Jamesa.
- Dobra, ja zaraz wracam. - powiedziała po jakimś czasie Lily i wstała, kierując się do łazienki.
 Wstała i poszła do łazienki. Weszła, ale tuż po zamknięciu drzwi runęła na podłogę. Z pokoju dobiegł ją głos Remusa:
- Wszystko ok?
- Tak! - wykrzyknęła zmieszana.
 Wstała i wzięła do ręki to, co spowodowało wypadek. Był to żel pod prysznic. Przeczytała etykietkę:

Czarujący, czekoladowo-miętowy żel pod prysznic.

 Wybałuszyła oczy i przeczytała jeszcze raz. To nie możliwe, żeby to miało jakiś większy związek z amortencją. W końcu to na pewno był czysty zbieg okoliczności. Skorzystała z toalety, otworzyła drzwi, oparła się o framugę, pokazała żel pod prysznic i spytała:
- Kto jest taki mądry i nie potrafi podnieść własnego żelu pod prysznic?
- To chyba ja. - odpowiedział jej James.
 Dziewczyna oblała się lekkim rumieńcem, odłożyła żel na półkę i powróciła do gry. To przecież nie możliwe... to musi być czysty przypadek... a może jednak? Może jednak to uczucie, którym go daży nie jest jedynie przyjaźnią?. Czekolada i mięta. Te dwa słowa mieszały się jej w głowie przez resztę wieczoru.


3 komentarze:

  1. Ha! Jestem tylko jednego ciekawa. Ale masz się nie obrazić! Czy nigdy nie przeszkadzało ci to, że nie masz zbyt wielu czytelników? Dlaczego się nie reklamujesz. Rozumiem spamerzy i tak dalej... Ale polecaj się w blogach, które czytasz i lubisz! A co do rozdziału: ciekawy i krótki, ale zawsze lepszy krótki niż nic. Ooo... Lily kocha Jamesa! Teraz tylko on musi to sobie uświadomić i będzie cud miód i orzeszki:D Czyli w skrócie: The Happy End (czy jak to tam się pisze) Jak ja bym chciała chodzić do Hogwartu1 Poznać tam swoją pierwsza miłośc, przyjaciół, dostać pierwszy szlaban, wyzwać nielubianego nauczyciela, zobaczyć błonia, zjeść okropne ciasteczka Hargrida, latać na miotle, zobaczyć Wielką Salę, zobaczyć Pokój Życzeń... Ehhh... Ale niestety to tylko i wyłącznie nasza wyobraźnia może nas tam zaprowadzić:(
    Pozdro Kamisss:***
    P.S Reklamuj się!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie potrzebuję się reklamować :) Od pierwszej nominacji do Liebster Blog Award przez Lilkę zdobyłam sporo czytelników, prawie 500, a liczba wciąż rośnie, i to mi na razie wystarczy. Ja sama przeczytałam sporo blogów, których nie obserwuję, wiec wierzę, że w tym przypadku też tak jest, a po prostu ludzie nie obserwują. Ja dopiero zaczynam, piszę na razie bodajże 2 miesiące więc to dla mnie i tak naprawdę dużo :)

      Usuń
  2. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! :D
    To było super, super, super i jeszcze raz super!!! Bardzo podoba mi się ten pomysł z amortencja i tym żelem!!! Genialnie! Idealne połączenie poczucia humoru i romantyzmu ;) rzadko się zdarza, żeby ktoś na coś takiego wpadł :)

    http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń