Wszyscy poszli do Sali Wejściowej.
- To pa mamo, pa tato, cześć Petunio. - żegnała rodzinę Lily
- Pa, kochanie. Dziękuję, że nas oprowadziłaś, tu jest niesamowicie. Zapamiętam te chwile do końca życia. - żegnała się mama rudowłosej
Wszyscy wyszli na zewnątrz, rodzina przytuliła się na pożegnanie, weszli do karety i odjechali z Hogwartu, pozostawiając tu zielonooką. Dziewczyna wróciła do zamku. Na tablicy ogłoszeń w Sali Wejściowej wisiała jakaś kartka. Jak mogła jej nie zauważyć? Przecież była tutaj już tyle czasu. Podeszła i przeczytała na głos:
- Dnia 14 grudnia o godzinie dwunastej odbędzie się wypad do Hogsmeade. Wspaniale! To przecież za tydzień! Zdążę kupić prezenty na święta!
***
Wszyscy razem: Lily, Elise, Camille i Huncwoci zeszli do Sali Wejściowej. Podeszli do Filcha, pokazali zgody i ruszyli do miasteczka czarodziejów.
- No to jak? Rozdzielamy się i o pół do czternastej pod Trzema Miotłami? - spytał Remus
- Tak. - odpowiedzieli chórem.
*MYŚLAMI LILY EVANS*
Najpierw poszłam do sklepu pani Puch. Kupiłam tam dla Camille piękne perfumy, które pachniały tak, jak kto lubił. To znaczy, że jeżeli ja lubię zapach kwiatów, pachniały dla mnie kwiatami, ale jeśli Camille lubi zapach wanilii, dla niej pachniały wanilią. Później udałam się do księgarni Pod Piórem, gdzie kupiłam książkę o magicznych stworzeniach dla Elise (jej specjalność i hobby) i książkę o ciekawostkach na temat świata magii dla Remusa. Domyślając się, czego będzie chciał James, poszłam do sklepu ze sprzętem do Quidditcha, gdzie kupiłam zestaw do czyszczenia mioteł. Został już tylko Syriusz i Peter. Dla Syriusza w sklepie Zonka kupiłam Peruwiański Proszek Natychmiastowej Ciemności. Mam nadzieję, że jeszcze go nie ma, ponieważ, jak zapewniał sprzedawca, został sprowadzony dopiero wczoraj. Dla Petera kupiłam fałszoskop wyglądający jak przerośnięta pszczoła. Dla rodziców kupiłam trochę czarodziejskich przedmiotów, a dla Petunii kupiłam trochę czarodziejskich przysmaków. Pozostał mi już tylko Severus. Dla niego wybrałam książkę na temat eliksirów, ponieważ wiedziałam, że bardzo lubił ten przedmiot. Właśnie... muszę się z nim w końcu spotkać, bo od rozpoczęcia roku szkolnego, nie miałam zupełnie czasu.
Nie myśląc dłużej nad tym, co dalej robić, poszłam do przyjaciół do pubu PodTrzema Miotłami.
- No wreszcie, już mieliśmy szykować akcję poszukiwawczą. - uśmiechnął się Peter
- Jestem, jestem. Poprostu dużo tego było i się nie wyrobiłam. - odpowiedziałam
Wypiliśmy po kubku piwa kremowego i wróciliśmy do zamku, Od razu poszłam do dormitorium, naskrobałam na kartce:
Drogi Severusie
Ostatnio w ogóle nie mieliśmy czasu się spot-
kać. Mam nadzieję, że będziesz mógł wybrać
się ze mną na błonia jutro o 15? Czekam na
odpowiedź,
twoja kochana Lily
Pobiegłam do sowiarni, znalazłam swoją ukochaną, żółtą sówkę Elittę, przywiązałam liścić do jej nóżki i szepnęłam:
- Leć do Severusa.
Wróciłam pędem do pokoju. Gdy tam dotarłam, przed oknem czekała już moja ukochana sówka z odpowiedzią:
Droga Lily
Nie wiem, czy będę miał czas, sam ostatnio
jestem bardzo zapracowany,
twój na zawsze Severus
Nie można ukrywać, czułam się bardzo zawiedziona odpowiedzią Severusa. Postanowiłam, że jutro podczas śniadania spróbuję go złapać i choć przez chwilę z nim porozmawiać. Ale teraz było już na to za późno.
***
Na zajutrz wstałam wypoczęta. Przebrałam się i nie czekając na przyjaciółki zeszłam samotnie na śniadanie. Usiadłam przy stole Gryfonów i rozejrzałam się za Severusem. Był tam. Rozmawiał z grupką innych Ślizgonów. Tak... Severus należał do domu Slytherina. Zjadłam pospiesznie śniadanie i podbiegłam do czarnowłosego chłopaka.
- Zgadnij kto to. - zakryłam mu oczy ręcami. Reszta Ślizgonów zaczęła się głośno śmiać. - Lily? - spytał. - Nie przeczytałaś mojego listu? Napisałem ci wyraźnie! Nie mam czasu, jestem strasznie zapracowany! - odparł speszony zachowaniem kolegów.
- Ale Severusie, nie masz nawet czasu podczas śniadanie w niedzielę porozmawiać ze mną przez chwilę? - zapeszyłam się również
- Nie! Nie rozumiesz? Nie mam czasu! - odkrzyknął
- Dobrze, już. Dobrze, nie gorączkuj się tak. Nie będę już zawracać ci twojego wrednego łba sobą! - odpowiedziałam, również krzycząci odbiegłam do Wieży Gryffindoru
- Lily! Zaczekaj! To nie tak! - usłyszałam jeszcze za sobą nawoływania Severusa, ale nie chciałam już go słuchać i nawet się nie obróciłam.
*NARRATOR*
Dzień zleciał im na odrabianiu prac domowych. Jak zwykle najwięcej miała ich Lily, ponieważ miała ona najwięcej przeedmiotów. Po napisaniu dwóch esejów, nauce transmutacji i zapamiętaniu składników oraz ich kolejności do jednego z eliksirów, wszystkich naszła ochota na spacer po świeżym powietrzu. Mimo, że była już osiemnasta, Huncwoci, Lily, Elise, Roger, z którym zaczęła się umawiać, Camille i Hugo, z którym byli już oficjalnie parą postanowili udać się na błonia.
Przechadzali się po miękkiej, otoczonej czarnawą poświatą trawie, gdy doszły ich uszu czyjeś głosy. Od razu, zaciekawieni, ucichli, lecz po chwili Lily szepnęła:
- To Severus! - i ruszyła bliżej miejsca, z którego dochodziły głosy. Stanęła, oparta o ścianę, po której drugiej stronie ktoś żywo z kimś rozmawiał:
- Musisz tyle z nią łazić? - zapytał nieznany dziewczynie głos.
- Przestań! To tylko mała szlama. - odpowiedział Severus.
- Tak, szlama, która psuje nam reputację i wszystkie plany! Widziałeś, co ona dzisiaj rano ci robiła?
- Tak, widziałem.
- To naucz się, że reszta więcej nie będzie tego tolerować.
- Aha, a więc to tak! Szlama! Severusie! Jak mogłeś! Byłeś moim przyjacielem, ufałam ci! - rudowłosa wyskoczyła z ukrycia. Jej policzki lśniły od łez, a głos drgał. - Nie chcę cię znać!
- Lily! To nie tak! Proszę cię! Poczekaj! - krzyczał młody Snape za uciekającą dziewczyną.
- Zostaw ją. Nie jest ciebie warta. - odpowiedział nie kto inny, jak jego towarzysz wcześniejszej rozmowy - Lucjusz Malfoy
Zielonooka uciekła do przyjaciół. Od razu zaczęli ją o wszystko wypytywać:
- Kto to był? - spytał Remus
- Severus... i Lucjusz. - odpowiedziała przez łzy
- Co oni ci zrobili? - spytał Hugo
- Nazwali... nazwali mnie szlamą.
- A to głupki. Jeszcze tego pożałują. Nie wystarczyło Severusowi za ranek? - wykrzyknął James
- Jak to za ranek? - zdziwiła się rudowłosa, którą szarpały teraz sprzeczne uczucia
- No bo... wiesz... - speszył się okularnik
- Aha! A więc to tak! To wy cały czas powodowaliście te wszystkie jego siniaki? Te blizny? Te pobyty w Skrzydle Szpitalnym? - zezłościła się
- To nie tak... Lily... - próbował się wytłumaczyć Syriusz
- Nie chcę już z nikim gadać! - wycedziła przez zęby i odeszła w stronę zamku.
- Lily! Poczekaj! To nie tak, jak myślisz! - krzyczał za nią szukający
- Zostaw mnie! Nie chcę z wami gadać. Nie chcę z nikim gadać! - wykrzyknęła przez ramię.
- Rogacz, daj sobie spokój, to i tak nic nie da. - uspokajął kolegę Syriusz, ale Potter odszedł w inną stronę i samotnie udał się nad jezioro.
*MYŚLAMI LILY EVANS*
"A więc to były te jego sprawy? To nad tym tak pracował? Jak mógł? Mój najlepszy przyjaciel! Nazwał mnie szlamą. To niemożliwe. Jeszcze ci Huncwoci! Znęcali się nad nim mimo, że wiedzieli, że jest moim przyjacielem. Nie doceniali moich uczuć, mojej przyjaźni, jaką im dałam. Mam tego wszystkiego dosyć." Myślałam w drodze do Wieży Astronomicznej. Zawsze udawałam się w to jedno miejsce, gdy w mojej głowie mąciło się zbyt wiele myśli, żeby móc je poukładać.
Dotarłam na miejsce. Wyjrzałam przez jedno z wielkich okien, położonych na wschód, zachód, południe i północ. Spojrzałam na błonia. Zobaczyłam jedną osobę przemieszczającą się wzdłuż jeziora. Spojrzałam w niebo. Nie było chmur. Gwiazdy i księżyc oświetlały wszystko swoim blaskiem. Zostałam tak i pogrążyłam się w myślach. Po moich policzkach spływały łzy.
*MYŚLAMI JAMESA POTTERA*
"No nie mogę! Jak mogłem być tak głupi!? Mogłem teraz pocieszać Lilkę, a przez własną głupotę wstydzę się jej już pokazać. Jak mogłem tak postąpić? Nie dowiedziałaby się o niczym i wszystko byłoby dobrze, ale z własnej głupoty wszystko zepsułem." Tak właśnie wglądały moje myśli. Usiadłem nad brzegiem jeziora i rzuciłem kamieniem z całą siłą w taflę wody. Spojrzałem na nią. Księżyc odbijał w niej swój blask. Spojrzałem w niebo. Tak, jak myślałem, gwiazdy i księżyc świeciły z całą mocą, na jaką było je stać.
Szkoda mi Lily, szkoda mi Jamesa i nawet Snape mi szkoda. To nie był dobry dzień Lily. Znając życie pewnie się niedługo pogodzą, ale i tak jakoś tak mi przykro.
OdpowiedzUsuńOczywiście to nie Twoja wina. przecież po to się czyta, żeby przeżywać to, co bohater ;)