*MYŚLAMI LILY EVANS*
Noc minęła nam w wyśmienitych humorach. Kilka osób chciało urządzić imprezę w Wieży Gryffindoru, ale uznaliśmy, że jest to nie potrzebne, ponieważ jutro miał zacząć się Bal na cześć zwycięzcy. Własnie... Bal. Elise miała iść z Puchonem, rok starszym, niezwykle przystojnym Roger'em Genzel'em, Camille z przystojnym Krukonem, Hugo Rees'em, Peter umówił się z dość przysadzistą, niską ale również piękną Puchonką, Fioną Fernandes, Remus z Krukonką, Michaellą Cross, Syriusz z Puchonką, Olivią Staunton, a James... no właśnie. A James ma iść ze mną. Z Lily Evans. Razem mamy rozpocząć Bal.
*Narrator*
Wszyscy razem udali się na śniadanie. Atmosfera nie zmieniała się od wczorajszego wieczoru, gdy Gryfonka - Lily Evans wygrała Międzyszkolne Zawody Zaklęć. Po śniadaniu wszyscy postanowili, że dokończą zwiedzanie zamku.
***
Skończyli zwiedzać, była godzina 14:00. O 18 miał zacząć się Bal i trwać do 23:00, więc wszyscy udali się do Wielkiej Sali na obiad.
- To miejsce jest wspaniałe! - zachwycała się mama rudowłosej.
- O tak, wspaniałe. - przytakiwał jej ojciec, wpatrując się w zaczarowany sufit, przedstawiający teraz zachmurzone niebo, przez które przebija się kilka promieni słonecznych.
Jeść skończyli pół godziny później i udali się do Wieży Gryffindoru, żeby przygotować się do Balu.
Lily ubrała jasno-zieloną sukienkę, sięgającą lekko pod kolano, błyszczącą za każdym ruchem, szpilki w tym samym kolorze, a włosy spięła w artystycznego koka, spod którego wylatywały zakręcone kosmyki włosów. Nad jej uchem we włosy wpięła białą lilię. Na rękę założyła również białą, koralikową bransoletkę.
Elise ubrała różową sukienkę bez ramiączek. Sukienka tuż pod dekoltem przepasana była kokardą w tym samym kolorze. Była ona bardzo szeroka na dole, a sięgała lekko ponad kolano. Do tego założyła ciemno-różowe szpilki. Nie zakładała żadnej biżuterii. Włosy rozpuściła i zakręciła w lekkie fale.
Camille założyła długą, fioletową sukienkę, przepasaną trochę ciemniejszym, fioletowym paskiem tuż pod dekoltem. Dolna część sukienki fioletowa, falowała, a górna, biała - błyszczała cekinami. Szpilki, które założyła, również były fioletowe. Z biżuterii użyła tylko krótkich, srebrnych kolczyków. Włosy rozpuściła i pofalowała.
Matylda Evans - mama Lily założyła zwykłą, czerwoną, koktajlową sukienkę, przepasaną czarnym paskiem i równie czerwone baletki, a włosy związała na boku w luźny warkocz.
Petunia Evans - siostra Lily ubrała żółtą, szeroką sukienkę bez ramiączek, sięgającą ponad kolano i żółte szpilki. Włosy rozpuściła w czarne, miękkie fale, pasujące do czarnego paska, przepasającego sukienkę pod dekoltem.
Dziewczyny razem z Huncwotami poszli do Sali Wejściowej, aby tam spotkać się ze swoimi partnerami i partnerkami (pomijając Lily, która szła z James'em, jej mamy, która szła z mężem i Petunii, która szła sama). Gdy wszyscy się odnaleźli, weszli do Wielkiej Sali.
*MYŚLAMI LILY EVANS*
Czułam, że zaraz zemdleję. Weszliśmy, a po parkiecie latało pełno kolorowych sukienek i garniturów. Złapałam James'a za rękę i zaprowadziłam w jeden z kątów sceny, gdzie czekał już Ivan i Jovite z partnerami. Podeszliśmy do nich, przywitaliśmy się i wzięliśmy swoje pary do tańca.
*MYŚLAMI JAMESA POTTERA*
To było wspaniałe uczucie. Lily pociągnęła mnie na środek sceny. Położyłem jedną rękę na jej biodrze, a drugą złapałem ją za rękę. Muzyka zaczęła grać, a my zaczęliśmy tańczyć. Kręciliśmy się, Lily się unosiła, zwalnialiśmy, przyspieszaliśmy. Wszyscy po woli przyłączali się. Zeszliśmy ze sceny, na którą teraz weszły Wyjące Jędze i zaczęły grać. Tańczyliśmy na parkiecie dobre półtorej godziny, gdy Lily oznajmiła, że się zmęczyła i chce na chwilę usiąść. Przyniosłem jej piwo kremowe.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Świetnie się bawię, a ty?
- Jasne. Jest wspaniale.
Gdy tylko Lily skończyła pić, Wyjące Jędze zaczęły grać wolną piosenkę. Postanowiłem skorzystać z okazji, bo więcej takich piosenek mogło nie być.
- Czy mogę poprosić do tańca?
- Jasne. - zgodziła się Lily
Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem na parkiet. Zaczęliśmy powoli tańczyć.
*MYŚLAMI LILY EVANS*
Wziął mnie na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. Czułam się przy nim tak miło, tak bezpiecznie. Sama nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale zarzuciłam mu ręce na szyję i oparłam głowę o jego ramię. Było tak wspaniale. Tańczyliśmy tak, nie odzywając się do siebie ani słowem. W końcu piosenka się skończyła. Puściłam go, a na moje policzki wkradł się rumieniec. Odeszliśmy i usiedliśmy, żeby odpocząć.
- Teraz poprosiłbym, żeby wszyscy usiedli przy stołach i wybrali jedzenie. Kolację pora zacząć.
- James, ja chyba pójdę na chwilę i pomogę rodzicom i Petunii zamówić coś.
- Jasne. Poczekam.
*NARRATOR*
Rudowłosa poszła do rodziców.
- I jak? Dobrze się bawicie? - spytała
- Wspaniale. Tyle, że wiesz, nie za bardzo wiemy, jak cokolwiek zamówić. - odpowiedziała jej mama
- To bardzo proste. Wystarczy, że głośno powiesz do swojego talerza, co chciałabyś zjeść, a to danie samo się pojawi. No, dalej. Wybierz sobie coś.
- No, to może... kurczak z sałatką?
- Dobrze. Teraz powiedz do głośno do swojego talerza.
- KURCZAK Z SAŁATKĄ! - krzyknęła
- Nie musisz tak głośno. - roześmiała się zielonooka.
- Kurczak z sałatką! - powiedziała nadal głośno, choć ciszej niż przedtem. Na jej talerzu pojawiło się zamówione danie.
- Dobrze. To ja idę do James'a. Bawcie się dobrze.
Dziewczyna usiadła, zamówiła frytki z dyni, zjadła, a profesor Dumbledore ogłosił:
- Teraz pora wręczyć Puchar Międzyszkolnych Zawodów Zaklęć! - rozbrzmiały głośne wiwaty, a zielonooka spłonęła rumieńcem. - Lily, podejdź tu, proszę. - dziewczyna podeszła do dyrektora. - Mam zaszczyt wręczyć ci ten oto Puchar, jako nagrodę dla zwyciężczyni! - dał Lily puchar, który dziewczyna od razu zaniosła za scenę.
Wyjące Jędze znów weszły na scenę i wszyscy powrócili do tańca. Rudowłosa wróciła do James'a i resztę czasu spędziła na zabawie. Gdy profesor Dumbledore ogłosił koniec balu, wszyscy marudząc pod nosem o zbyt krótkiej zabawie udali się do dormitoriów.
Lily wróciła za scenę po Puchar, ale ku jej zdziwieniu, nie było go tam. Zwróciła się więc do dyrektora:
- Profesorze Dumbledore... widzi pan, zostawiłam Puchar za sceną, a teraz go tam nie ma. Nie wie pan, gdzie może być?
- Nie ma go? Ależ to niemożliwe! Na pewno zostawiłaś go za sceną?
- Tak, na pewno.
- Proszę wszystkich o uwagę! - zwrócił się do wszystkich - Niech każdy, kto wyszedł, wróci. - gdy wszyscy zaczęli wracać, kontynuował. - Puchar Międzyszkolnych Zawodów Zaklęć został skradziony. Póki nie dowiemy się, kto go skradł, nikt nie wyjdzie. Nauczycieli prosiłbym, aby pomogli mi w przeszukaniu obecnych.
- Oczywiście. - przytaknęli i już po chwili każdy zaczął każdego dokładnie przeszukiwać.
- Gdyby nikt Pucharu tego nie miał przy sobie, muszę z przykrością stwierdzić, że przeszukamy także zamek. - dodał dyrektor
- Dyrektorze! Mamy coś! - wykrzyknęła panna Vivience, nauczycielka numerologii.
- Już idę. - profesor pobiegł do nauczycielki. Po chwili z panną Vivience wyprowadzili z Sali... Ivana.
- To niemożliwe. To nie mógł być Ivan. On był miły. Nie wyglądał tak, jakby chciał wygrać za wszelką cenę. - żaliła się Jamesowi Lily.
- Może nie poznałaś go dość dobrze. - odpowiedział.
Po pół godzinie dyrektor, panna Vivience i Ivan wrócili. Dumbledore trzymał w ręce Puchar.
- Nie musicie już przeszukiwać. Znaleźliśmy winowajcę. Sprawdziliśmy panu Matiszkov różdżkę. Zaczarował Puchar tak, że ten zmniejszył się i schował go do swojej kieszeni. Lily, to jest twoje. - rudowłosa podeszła i wzięła swoją własność. - A pan Matiszkov zostanie postawiony przed Ministerstwem Magii dla nieletnich.
Po skończonej sprawie wszyscy udali się do dormitoriów i od razu, zmęczeni tym wszystkim, zasnęli.
Zapomniałam ci wcześniej napisać, że bardzo mi się podoba opis z różnych perspektyw. Naprawdę miło się czyta o uczuciach Lily, Jamesa. I naprawdę bardzo dobrze piszesz opisy. W mojej głowie pokazały się sukienki dziewczyn :) Ale z tą kradzieżą normalnie nie wierzę. Czemu on? Naprawdę wydawał się bardzo miły, a tu nagle złodziej :/
OdpowiedzUsuńBal był fantastyczny, też się na nim dobrze bawiłam :)