7.11.2013

- rozdział 6

 I nadszedł ten wyczekiwany dzień. 29 października. 3 zadanie. To dziś Lily Evans miała zawalczyć z Ivanem Matiszkovem o Puchar Międzyszkolnych Zawodów Zaklęć. 
- Nie denerwuj się, na pewno ci się uda - pocieszali ją przyjaciele.
***
 Wszyscy zeszli na dół, żeby zjeść obiad. Usiedli i nałożyli sobie, każdy co innego. Po chwili do stołu Gryfonów przyszła profesor McGonnagall.
- Lily, twoi krewni czekają na ciebie w tamtej komnacie. - wskazała ręką na drzwi po prawej od stołu nauczycielskiego.
- Mo... moi kre... krewni? - spytała, krztusząc się sokiem dyniowym.
- Tak, przecież mówię. Może pójdziesz się z nimi przywitać?
- Tak, już, już idę. - wstała - Spotkamy się później.
- Jasne, Lily. Leć. - uśmiechnęła się do niej Camille.
 Pobiegła do drzwi komnaty, pociągnęła za klamkę i nie mogła uwierzyć własnym oczom. W rogu komnaty stali: jej wysoki, czarnowłosy tata, nie aż tak, ale też wysoka rudowłosa mama i czarnowłosa, koścista siostra - Petunia. Stała przed rodzicami, trzymała ręce złożone na piersiach i spoglądała wystraszonym wzrokiem na resztę czarodziejów, krzątających się po komnacie.
- Mama, tata! - wykrzyknęła zielonooka
- Lily! - odpowiedziała jej mama
- Co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy, zawiadomieni listem od dyrektora Dumbledora. Napisał, że z chęcią nas przywitają, jeżeli zgodzimy się oglądać twoje wyczyny w ostatnim etapie. - odpowiedział tym razem ojciec
- A ty, Petunio? Co tu robisz?
- Nie rób sobie nadziei, że przyjechałam tu ze względu na ciebie, dziwolągu. - kilku innych czarodziei spojrzało z niesmakiem na Petunię, która od razu wtuliła się głębiej w swoje ramiona.
- No tak. W takim razie, może chcielibyście skorzystać z okazji i pozwiedzać zamek? Tu jest wspaniale!
- Dobrze, tylko, wiesz... my nie jedliśmy od przyjazdu i... - zaczęła mama
- Nie szkodzi! Chodźcie, zjecie z moimi przyjaciółmi.
 Rudowłosa zaprowadziła rodziców do stołu Gryffindoru.
- To jest Camille, Elise, Peter, Remus, Syriusz i James. - przedstawiła przyjaciół.
- Miło mi, ja jestem Marry, mama Lily.
- A ja jestem Mark, tata Lily.
- A to jest Petunia. - dodała Lily, widząc, że siostra nie ma odwagi się przedstawić.
 Zjedli razem obiad i pożegnali się z przyjaciółmi zielonookiej, aby pójść zwiedzać zamek. 
- No więc, mamy półtorej godziny, na zwiedzenie, bo później muszę się uszykować na zawody... tylko, że gdzie wy będziecie mieli pokój?
- Profesor Dumbledore powiedział, że nasz pokój będzie razem z tobą we Wieży Gryffindoru?
- Tak, to wspaniale! Więcej czasu razem!
 Ruszyli, żeby rozpocząć zwiedzanie. Zwiedzili kilka pięter, lecz Lily uznała, że pora przyszykować się do zadania, więc udali się do Wieży Gryffindoru.
- Jak tu pięknie! - oznajmił tata rudowłosej
- Tak, wiem. Tylko, że... widzisz... nie wiem, co zrobić, bo do dormitorium dziewczyn chłopcy nie mogą wchodzić. 
- Nie szkodzi, poczekam tu, jeśli można, a później pójdziemy razem na Zawody. Później się dowiemy, co zrobić.
- Dobrze.
***
 Wszyscy razem udali się na boisko do Quidditcha, gdzie miał odbyć się trzeci etap. Rodzice, Petunia, Huncwoci, Elise i Camille poszli na stadion, a Lily zostałam sama. Udała się do namiotu dla zawodników, gdzie Ivan już czekał.
- Cześć Ivan. - przywitała go miło
- Cześć Lily. - odpowiedział Ivan, podszedł i przytulił dziewczynę przyjacielsko. - Powodzinia.
- Powodzenia.
 Do namiotu wszedł Dumbledore.
- Lily, Ivan. Zadanie jest proste. Musicie udać się na środek boiska do Quidditcha. Na mój znak, zaczniecie walczyć ze sobą. Nie możecie wyrządzić sobie większych szkód. Podkreślam, że Zaklęcia Niewybaczalne są absolutnie zabronione. - tu podkreślił ostatnie słowo. - No więc, powodzenia.

*MYŚLAMI LILY EVANS*

 Wyszłam z namiotu, a za mną wyszedł Ivan. Rozejrzałam się. Trybuny zostały obniżone do poziomu boiska. Teraz każdy mógł wszystko dobrze widzieć. Między rzędami ławek, które zapełnione już były uczniami, chodzili ludzie z wózkami pełnymi słodyczy i magicznych gadżetów. 
 Przyjrzałam się dokładniej widowni i znalazłam mamę i tatę uśmiechających się do mnie i przytulających wystraszoną Petunię, siedzącą między nimi. Obok nich siedzieli Huncwoci, Lisa i Cam. Wszyscy z szerokimi uśmiechami machali w moją stronę. Odpowiedziałam im tym samym, choć czułam się coraz bardziej zestresowana.  Ruszyłam w stronę środka boiska. Czekał już tam dyrektor Dumbledore. 
- Gotowi? - spytał. Odpowiedzieliśmy kiwnięciami głowy. - Więc na trzy. Raz... dwa... trzy! - zagwizdał w swój gwizdek, który poniósł się echem tak, żeby każdy mógł go usłyszeć, nawet ci, którzy siedzieli najdalej na widowni.
 Dobyliśmy różdżek. Ivan uśmiechnął się do mnie. Już wiedziałam, że nie jest osobą, która musi wygrywać. Myślę, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Ale nie na to czas. Uderzyliśmy.
- Mimblewimble! - krzyknęłam, ale Ivan był szybszy i osłonił się zaklęciem obronnym.
- Kameleus! - wykrzyknął i natychmiast wtopił się w otoczenie. Moje oczy padały na każde możliwe miejsce, lecz nie widziałam Ivana, gdy ten wykrzyknął: - Furnunculus!
 Na mojej twrzy pojawiło się pełno pękających, białych krost. Jednak to posunięcie miało jeden dobry punkt. Teraz wiedziałam, gdzie znajduje się chłopak.
- Homenum Revelio! - wykrzyknęłam, a Ivan pojawił się nagle przed nią. - Leviscorpus! - krzyknęłam, a chłopak uniósł się w powietrzu głową w dół. Jednak zdążył zadziałać:
- Jęzlep! - wypowiedział, ale tuż przedtem podsunęłam:
- Protego! - zaklęcie chłopaka nie podziałało na magiczną tarczę.
- Liberascorpus! - chłopak rzucił na siebie zaklęcie i opadł na ziemię.
- Muffliato! - rzuciłam, a mój przeciwnik słyszał już tylko brzęczenie w uszach, więc nie usłyszał, co robię. - Incarcerous! - teraz chłopak leżał już na ziemi, związany niewidzialnymi linami, nie mogąc rzucić na mnie żadnego zaklęcia. 
 Rozległ się gwizdek.
- Lily Evans wygrywa Puchar Międzyszkolnych Zawodów Zaklęć! - dało się słyszeć głos dyrektora.
- Dimittarande! - wypowiedziałam, a Ivan mógł się już poruszać.
- Dzięki. - powiedział
- Proszę. Świetnie walczyłeś. 
- Dzięki, ale nie tak świetnie, jak ty.
- Lily! O mój Boże! Nic ci nie jest? - podleciała do mnie mama
- Nie, mamo! Nic, a nic. To jest Ivan Matiszkov. - przedstawiłam jej, tacie, Petunii i przyjaciołom Ivana. - A to jest moja mama, tata, siostra Petunia, Elise Khan, Camille Bauer,  Peter Pettigrew, Remus Lupin, Syriusz Black i James Potter.
- Cześć. - Ivan uściskał wszystkim ręce.
- Hej.
- No... to ja idę rodzice czekiją na mni. 
- Tak, jasne, cześć.
- Wspaniale, Lily! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wygrałaś! - przybiegła do nas profesor McGonnagall. - Puchar ostatecznie dostaniesz jutro podczas balu. Mam nadzieję, że państwo też przyjdą? - zwróciła się do moich rodziców.
- Tak, oczywiście. W liście od dyrektora Dumbledora było napisane o balu. 
- Wspaniale. A ty, Lily, mam nadzieję, że jesteś przyszykowana, żeby rozpocząć bal?
- Proszę? O nie! Zupełnie zapomniałam! Nie mam partnera! A teraz na pewno nikogo sobie nie znajdę.
- Lily, mogę prosić cię na osobności? - spytał James
- Nie teraz, mam poważny problem...
- Ale ja mam ci do powiedzenia coś ważnego.
- No... no dobrze. - odeszliśmy na bok.
- Widzisz, jeśli chcesz, to ja nie mam jeszcze pary na bal.
- Na prawdę? Nie masz? 
- No nie. Więc, jeśli chciałabyś... 
- Jasne. Dzięki James. Ratujesz mi życie. - rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam przyjacielsko.
 Wróciliśmy do reszty.
- Pani profesor, problem został zażegnany. Już mam partnera na ten bal.
- Cieszę się. Więc chciałabym jeszcze raz powiedzieć ci, że bardzo się cieszę, że wygrałaś. - powiedziała i odeszła.
- Petunio, a ty z kim idziesz na bal?
- Z nikim. A muszę z kimś iść? Nie mam zamiaru z żadnym dziwolągiem tam się wybierać. Idę sama!
- Ok, ok. - odpowiedziałam, ale zauważyłam zniesmaczone miny innych czarodziejów i czarownic, słyszących jej słowa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że się podoba. Jestem chora :( i nadszedł długi weekend, więc myślę, że następne rozdziały nadejdą szybko. Mam nadzieję też, że nie obrazicie się, jeśli okaże się, że niektóre zaklęcia napisałam błędnie :D

1 komentarz:

  1. Tak!!! Tak!!! Tak!!! Lily wygrała!!! Wygrała!!! :D
    Świetny rozdział :) I fajnie, że przyjechali rodzice Lily i PETUNIA. To jest fantastyczne! Petunia w Hogwarcie. Ciekawe, czy wreszcie pójdzie sam, czy jednak ktoś się znajdzie :) No i wreszcie Lily idzie z Jamesem :)

    OdpowiedzUsuń