19.02.2014

- rozdział 26

- Szybko! Mamo, nie możemy się spóźnić! - zawołała Lilka do matki, która siedziała właśnie w łazience poprawiając włosy.
- Walizki są w samochodzie?
- Tak, zaniosłam je już pół godziny temu.
- No to możemy już iść. Petunio, my wychodzimy, zejdź pożegnać się z siostrą! 
- Już idę, idę! - zawołała z piętra starsza z sióstr. Zeszła po schodach i weszła do korytarza.
- No to pa, Petunio. Będę tęsknić. - uśmiechnęła się lekko rudowłosa.
- Pa, Lily. - odpowiedziała lakonicznie Petunia. Nic dziwnego, odkąd Lily sięga pamięcią, Petunia nigdy nie pożegnała się z nią w mniej suchy i pozbawiony emocji sposób, a od ukończenia trzeciej klasy nie jeździła z resztą rodziny na peron, tylko zostawała w domu. Rodzicom nigdy nie podobało się postępowanie córki, ale nie mogli nic na to poradzić. Petunia nie ustępowała.
 Starsza z sióstr wróciła do domu, a reszta wsiadła do samochodu i ruszyła. 
 Droga dłużyła się, jak zawsze. Lilka pośpieszała tatę, który prowadził, aby jechał szybciej, jednak nie było to potrzebne, ponieważ nie było większego ruchu na drodze. Dziewczyna miała dzisiaj po raz pierwszy pełnić funkcję Prefekta Naczelnego i chciała być trochę wcześniej.
 Samochód zatrzymał się na parkingu, a Lily wyleciała biegiem z niego i otworzyła bagażnik sięgając po kufer i klatkę z Elittą.
- Co tak szybko? Aż tak bardzo chcesz się nas pozbyć? - spytał ojciec rudowłosej, wyciągając dwie walizki z bagażnika i zamykając go.
- Przecież wiesz, że tak nie jest! - obruszyła się Lilka. - Kocham z wami mieszkać, ale nie mogę zaniedbać obowiązków Prefekta Naczelnego!
- Tak, wiemy - uspokoił ją ojciec. - przecież wiesz, że sobie żartuję.
 Wszyscy razem ruszyli po wózek i położyli na nim bagaże, a następnie podążyli w stronę barierki między peronem dziewiątym i dziesiątym, odprowadzeni zdziwionymi spojrzeniami przechodniów, z powodu pohukującej sówki.
 Dotarli pod metalową bramkę, rozejrzeli się i uznając, że nikt nie patrzy się w ich stronę, wbiegli na peron dziewięć i trzy czwarte.
 Peron, jak zawsze otoczony był dymem z pociągu. Rudowłosa rozejrzała się i zauważyła swoje dwie przyjaciółki, więc pociągnęła rodziców za ręce i podbiegła do nich.
- El, Cam! Tak się stęskniłam! - przytuliła się Lilka, a jej rodzice zaczęli rozmowę z rodzicami Elise i Camille. Dziewczyny wywróciły oczami i zajęły się własną rozmową.
- Lily, chyba kogoś dla ciebie mamy. - szepnęła Elise.
- Dziewczyny, ile razy wam powtarzałam? Nie musicie mi nikogo szukać. Sama potrafię sobie kogoś znaleźć. Właściwie... już chyba znalazłam. - wymamrotała szybko Lilka wznosząc do góry swoje zielone tęczówki.
- Tak? Kogo? - spytała Camille zacierając ręce z podniecenia.
- A to już moja sprawa. Na razie nie musicie wiedzieć. - rudowłosa wystawiła język do przyjaciółek.
 Rozmawiały tak jeszcze przez chwilę i mówiąc rodzicom, że wrócą za chwilę, zostawiły bagaże i poszły ocenić sytuację na peronie.
 Lilka rozglądała się, czy nie ma czasem kogoś, komu nie mogłaby pomóc. Razem z dziewczynami pomogły pewnej drugoklasistce, i nie widząc więcej okazji do pomocy wróciły do rodziców. Widząc, że na zegarku jest już za dziesięć jedenasta, zabrały walizki, pożegnały się i weszły do pociągu.
- Więc czym zajmują się teraz Roger i Hugo? - spytała Lilka rozglądając się za pustym przedziałem.
- Roger dalej się uczy. Chce zostać uzdrowicielem. - odpowiedziała Elise wodząc wzrokiem za oknem.
- A Hugo czeka, aż ukończę szkołę. Wtedy chce założyć razem ze mną małą restaurację w Hogsmead. - Camille przycisnęła ręce do serca.
- Wspaniale. Mają już super plany. Wy pewnie też, a ja... ja nie mam żadnych planów na przyszłość. - westchnęła Lilka. -Hej, widziałam tam Syriusza! Może się dołączymy? - spytała wskazując palcem na właściwy przedział.
 Dziewczyny się zgodziły i razem weszły do środka. Siedzieli tam tylko naprzeciwko siebie Syriusz i James, pogrążeni w rozmowie.
- Hej, chłopaki. Możemy się dołączyć? - spytała Elise.
- Jasne, wchodźcie. - ucieszył się Syriusz.
- A gdzie Remus i Peter? - spytała Camille siadając na ławce. Dziewczyny usiadły tak, że z jednej strony siedzieli Cam, El i Syriusz, a z drugiej Lilka i James.
- Remus jest z Michelle w jej przedziale. - odpowiedział na pytanie James.
- A Peter? - dociekała czarnowłosa. James nie odpowiedział od razu.
- A Peter nie jedzie. - burknął, unikając spojrzenia dziewczyn.
- Jak to Peter nie jedzie? - spytała zbita z tropu Lilka. - A co ze Sky? Ona też nie jedzie?
- Nie, Sky jedzie, jest z koleżankami. Peter... Peter nie może jechać. - wydukał Syriusz koncentrując swoją uwagę na palcach rąk.
- Jak to nie może jechać? Nie rozumiem.
- No po prostu: nie może jechać i tyle.
- Nie może nie jechać! Nie ukończy szkoły jak nie przyjedzie! - obruszyła się Elise.
- Wie o tym, ale... ale nie może jechać.
- Dlaczego? - dociekała Lily.
- Ponieważ nie chce! - wybuchł James. - Nie chce jechać, bo... bo chce pomścić ojca. Został i założył z kilkoma osobami organizację... mają zamiar powstrzymywać Wyjętych Spod Prawa. My też chcieliśmy dołączyć... chcieliśmy mu pomóc... 
- Nie możecie! - zawołały dziewczyny.
- Tak nam powiedział. Powiedział, że to jest jego sprawa. Że nie chce mieć swoich przyjaciół na sumieniu, że woli sam się tym zająć, i że nie chce nawet słyszeć, że chcemy mu pomóc. - powiedział okularnik tak szybko, jak mógł, a następnie wziął głęboki wdech i uśmiechnął się ponuro.
- To straszne, nie mógł poczekać do końca tego roku? - spytała blondynka zaciskając z całej siły torebkę.
- Nie, powiedział, że dłużej nie wytrzyma, musi coś zrobić, nie mogą tak siać spustoszenia. Ale nie martwcie się, nic mu nie będzie. Ochotników jest coraz więcej. Będziemy często rozmawiać i pisać. 
- A co ze Sky?
- Sky wie. Na początku oburzyła się i powiedziała, że nie pozwoli na to, ale w końcu pozwoliła mu opuścić ten rok, pod warunkiem, że będzie na siebie uważać.
- To wspaniała dziewczyna. - uśmiechnęła się Lilka.
- Tak, wspaniała. - zgodzili się wszyscy chórem.
 Zapadła krępująca cisza. Nikt nie wiedział, co ma powiedzieć. W końcu, chcąc to zmienić, Lilka się odezwała:
- No a co z tobą Syriuszu? Miałeś mi coś wyjaśnić.
- A, to. Widzisz... wyprowadziłem się z domu. - odpowiedział Łapa z taką lekkością, że Lilka aż oniemiała.
- Wyprowadziłeś się z domu? Do Jamesa, tak? - spytała. W tej chwili James zaczął skradać swoją rękę jak najbliżej ręki Lilki.
- No jasne. Jest świetnie, jego rodzice są bardzo mili. - Syriusz wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ale dlaczego się wyprowadziłeś? - drążyła temat Lilka. Jamesa palce dotknęły skóry na jej ręce, więc mimowolnie się uśmiechnęła i zarumieniła. James za to zachichotał cichutko spoglądając to na nią, to na ich ręce.
- No bo, widzisz... w moim domu nie jest tak jak w innych. Tam obowiązują straszne zasady i za ich nie spełnienie są jeszcze gorsze kary. Rodzice zawsze się o wszystko złościli, na przykład o to, że jestem w Gryffindorze. Kiedy raz użyli na mnie Cruciatusa, wkurzyłem się, spakowałem i wyprowadziłem. Ale teraz to już przeszłość, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
- To straszne. Jak można na własnym dziecku używać Zaklęć Niewybaczalnych?
- Teraz dzieją się naprawdę dziwne rzeczy, ale w moim domu jest tak od dawna.
 Nikt nie drążył już tego tematu. Syriusz pytał dziewczyny o Rogera i Hugona, a Rogacz chichotał czasem, gdy Lilka tłumiła w sobie wybuchnięcie śmiechem, spowodowane kreśleniem przez niego wielu różnych kształtów za pomocą opuszek palców. Chwilę później drzwi przedziału znów się otworzyły.
- Hej, James! - w progu stanęła Mia wraz z jakąś dziewczyną. - Tutaj jesteś, wszędzie cię szukałyśmy, nawet nie wiesz, ile czasu nam to zajęło, a jeszcze to przepychanie się na korytarzach. No dobra, przejdźmy do rzeczy: to jest Selene Binder, moja przyjaciółka. Chyba nie masz nic przeciwko, żebyśmy się dołączyły?
 Rogacz patrzył na nie zdziwiony. Przyjaciółka Mii była piękną brunetką. Zapewne wielu chłopców od razu by się zgodziło na jej widok, jednak nie on.
- Widzisz, chyba się nie zmieścimy. Jest nas za dużo. - powiedział, podkreślając ostatnie dwa słowa.
- Nie przesadzaj, James. Ja i tak muszę iść na spotkanie Prefektów i wszystkiemu się przyjrzeć. Siadajcie, dziewczyny.
 James posłał jej pytające spojrzenie, a ona uśmiechnęła się tylko łobuzersko, wstała i wyszła.
 Lilka starała się nigdy nie być niemiła. Zawsze starała się wszystkim pomagać, niezależnie od tego, jak i kiedy. Poza tym, polubiła Mię, mimo wszystko była miłą dziewczyną, która po prostu za dużo mówi i wpada w nieodpowiednich momentach, ale przecież to nie jest jej wina. Do tego ta piękna Selene. W jej obecności Lilka poczuła się jak szara myszka.
 Wreszcie dotarła do przedziału, w którym było spotkanie Prefektów. Jak się dowiedziała, Prefektem Naczelnym Slytherinu został Severus, Hufflepuffu Charlie Tahan, a Ravenclawu April Grace.
 Poza tym dostała wszelkie informacje i zadania przeznaczone dla Prefektów Naczelnych. Wszyscy obecni w przedziale przebrali się w uniformy swojego domu i wyszli, aby patrolować korytarze.

 Gdy odwiedziła swoje części przedziałów, ogłosiła tam, że należy już przebrać się w szaty szkolne i pomogła kilku pierwszoklasistom, postanowiła wrócić do przyjaciół. Otworzyła drzwi i widząc, że nie ma już miejsca na ławkach, ponieważ jedna jest zajęta przez Cam, El i Syriusza, a druga przez Selene, Jamesa i Mię, postanowiła oprzeć się o drzwi i w taki sposób przeczekać te dwadzieścia minut, zanim pociąg nie dojedzie na miejsce.
 Rozmawiała jeszcze trochę z przyjaciółkami i Syriuszem. James nie mówił już do niej nic, ponieważ cały czas był zagadywany przez Selene, która okazała się Gryfonką. Zdziwiła się, że nigdy nie zwróciła na nią uwagi w Pokoju Wspólnym, Wielkiej Sali, bibliotece i innych miejscach, w których przecież uczniowie tak często się spotykali. W końcu wszyscy poczuli, że pociąg zwalnia, więc złapali za swoje bagaże i klatki ze zwierzakami i wyszli na zewnątrz.
 Uderzenie zimnego, wieczornego powietrza przyprawiło ją o rumieńce. Rozejrzała się po stacji i zawołała wskazując na nauczycielkę transmutacji:
- Pierwszoroczniacy! Proszę do Pani McGonagall!
 Jak na razie było to wszystko, co miała zrobić, więc poszła z przyjaciółkami do jednego z powozów. 
 Ta noc była piękna. Na niebie iskrzyły się maleńkie gwiazdki, jakby granatowy widnokrąg posypany był białym brokatem, a na środku jaśniał mały, biały rogalik - księżyc.
 Powóz zatrzymał się i dziewczyny wysiadły, a następnie zaczęły wspinać się po niezliczonej ilości stopni. Gdy rudowłosa dotarła na ich szczyt, jak zwykle zaparło jej dech w piersiach. Piękno tego starego zamku, w którym miały mieszkać przez następne dziesięć miesięcy nigdy jej się nie znudziło. Nie mogła uwierzyć, że jest to jej ostatni rok w tym miejscu, że więcej tu nie powróci. Łzy napłynęły jej do oczu, jednak nie pozwoliła im spłynąć. Szarpnięta za rękaw przez Elise, weszła do środka.
 Nawet nie zauważyła przez te wakacje, jak bardzo brakowało jej tych ogromnych pomieszczeń. Jej pokój wydał jej się malutki w połączeniu z Salą Wejściową. 
 Weszła do Wielkiej Sali i drugi raz nie mogła zaczerpnąć powietrza. Wszyscy ci ludzie, jej przyjaciele, nauczyciele, magiczne stoły, to wszystko tak wspaniale jej się kojarzyło, tak bardzo jej tego brakowało. Mimo wszystko ruszyła i usiadła przy stole Gryffindoru.
- Jak myślicie, ile dzieciaków w tym roku będzie w Gryffindorze? - spytała Elise.
- Mam nadzieję, że jak najmniej, wkurzają mnie te bachory wołające rodziców. - odburknęła Camille spoglądając spode łba na drzwi wejściowe, w których lada moment miała pojawić się gromadka jedenastolatków z profesor McGonagall na czele.
- Przecież sama taka byłaś. Jeszcze pamiętam, jak na pierwszym roku płakałaś, kiedy Express ruszał. - zaśmiała się Lilka i wystawiła do przyjaciółki język.
- Cicho. Sama nie byłaś lepsza. - odpowiedziała naburmuszona brunetka. W tym momencie do pomieszczenia weszła profesor od transmutacji, a za nią dzieci.

 Do Gryffindoru nie przyjęto najwięcej dzieciaków, jednak również nie najmniej.
- Pierwszoroczni! Do mnie! - wołała Lilka.
 Gdy dzieci ustawiły się za nią, poprowadziła je pod portret Grubej Damy, ostrzegając, które schodki są zmyłką, co jednak nie dało większego efektu, ponieważ zawsze ktoś w pułapkę wpadał.
 Mimo przeszkód wszyscy dotarli na miejsce.
- To jest portret Grubej Damy, czyli przejście do Pokoju Wspólnego naszego domu. Aby uchylił się, należy prawidłowo wypowiedzieć hasło, które będzie co jakiś czas zmieniane. O tym, jakie jest nowe hasło dowiecie się z tablicy informacyjnej w Pokoju Wspólnym. Jeżeli nie będziecie znali hasła, będziecie musieli zostać tutaj i poczekać, aż nie przyjdzie ktoś, kto je zna i otworzy wam przejście. Teraźniejsze hasło to "Lukrecja". Myślę, że zapamiętacie.
 Wszyscy weszli do środka.
- Wasze bagaże są w waszych pokojach. Po lewej są dormitoria chłopców, a po prawej dziewczyn. Dziewczynki mogą odwiedzać chłopców, ale chłopcom nie radzę odwiedzać dziewczyn. Jeżeli chcecie się dowiedzieć, dlaczego, spytajcie starszych kolegów, lub sami się przekonajcie, choć nie radzę. A teraz zmykajcie poszukać swoich pokojów.
 Gdy tylko Lilka skończyła mówić, posłała dzieciom przyjazny uśmiech i odwróciła się do nich tyłem, żeby dołączyć do przyjaciółek, siedzących na kanapie przed kominkiem.
- No i jak pierwszy dzień Pani Prefekt Naczelna? - spytała ironicznie Elise.
- Nieźle. Te dzieciaki wszystko pojmują od razu, a przynajmniej tak mi się wydaje. Chyba nie będzie trzeba im wszystkiego znowu tłumaczyć.
- Ten rok musi być wspaniały. - powiedziała Camille, wpatrując się w ogień w kominku.
- Oj, tak. Ten rok musi być wspaniały. - zgodziły się chórem Elise i Lily.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hahahahaha! Taaaak! W końcu! Nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła napisać ten rozdział, i kiedy w końcu mogłam, to tak się nakręciłam, że chyba wyszedł to jeden z najdłuższych, jakie napisałam (to dobrze :D). W końcuuu! Dobra, ja lecę, bo aż się za siebie wstydzę ;D 

3 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział , jednak jest pewien szczegół, który nie za bardzo mi się podoba... otóż .. będę musiała czekać na kolejny , co w cale nie będzie takie łatwe, więc mam nadzieje, że szybko dodasz kolejny post.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Tu Elfik Book (to nie jest moje konto :P )
    Ten rozdział był wspaniały! Prawda bardzo długi, ale tak się wkręciłam, że dopiero na końcu to zauważyłam :)
    Dlaczego Peter w tej chwili postanowił robić z siebie bohatera? Na to przyjdzie jeszcze czas. Rozumiem, że chce pomścić swojego ojca, ale przez to może zmarnować swoje życie. Ciekawe, czy w Twoim opowiadaniu też stanie się zdrajcą. Mam nadzieję, że nie, bo mimo wszystko zawsze jakoś mu tak współczuję.
    To z Lily i Jamesem było słodkie. Pozostali na szczęście blisko siebie. A Mia jest bardzo, ale to bardzo fajna. Uwielbiam tę dziewczynę :)
    Lily Potter Wybitna Pani Prefekt Naczelna :P To tytuł wyłącznie dla niej :)
    Czekałaś na napisanie tego rozdziału i zrobiłaś to tak fajnie, że aż nie mogę z radości usiedzieć na miejscu. Chyba to nawet widać po moim chaotycznym komentarzu :D
    Pozdrawiam :*
    Elfik Book

    OdpowiedzUsuń
  3. http://szkolaastridlilo.blogspot.com/
    Postanowiłam spróbować sama coś napisać ;)

    OdpowiedzUsuń