11.02.2014

- rozdział 25

 Lily obudziło łaskotanie w policzek. Otworzyła oczy i zobaczyła swoją sówkę miziającą ją skrzydłem. Wstała i spojrzała na zegarek na ścianie. Jest dziewiąta, trzeba wstawać. Podniosła się z łóżka i sięgnęła po karmę dla ptaków. Dała jeść Elitcie i zamknęła okno, a następnie zeszła na dół na śniadanie. Usiadła przy stoliku w kuchni obok mamy.
- Dzień dobry. - przywitała się.
- Dzień dobry. - odpowiedziała jej kobieta. - Zjadaj śniadanie i się ubieraj, bo o dziesiątej wychodzimy.
- Gdzie? - zdziwiła się Lilka sięgając po kanapkę z serem.
- Jak to gdzie? Na Pokątną. Musimy zrobić zakupy.
- No tak, zapomniałam.
 Dziewczyna migiem dokończyła śniadanie i ruszyła z powrotem na górę. Po drodze mijała się ze swoją starszą siostrą, która właśnie schodziła zjeść. Na schodach Petunia próbowała podstawić jej nogę, jednak nie udało jej się to. Lily już za bardzo ją znała, żeby dać się nabrać na ten kawał, który w tym przypadku był po prostu zgryźliwością. 
 Weszła do pokoju i sięgnęła po ubrania, a następnie poszła do łazienki.
 Zdjęła z siebie piżamę składającą się z szarych, króciutkich spodenek i żółtej, długiej bluzki na ramiączkach, a założyła sukienkę, którą miała na sobie wczoraj. Związała znów włosy w eleganckiego koka i dokończyła poranną toaletę.
 Po wyjściu z łazienki poszła do siebie i wyjęła z kufra portmonetkę z pieniędzmi. Zawsze trzymała takie rzeczy w kufrze, ponieważ Petunia lubiła sobie "pożyczać" niektóre rzeczy do niej należące, a kufer szkolny był jedynym miejscem, gdzie bała się zaglądać, a co dopiero wkładać ręce.
 Rudowłosa przywiązała Elitcie list do Remusa, wypuściła ją na dwór i zeszła na dół do kuchni.
- Jeszcze tylko wstawię Petunii zapiekankę do mikrofalówki. - oznajmiła mama Lilki. - Petunio, - zwróciła się do starszej z sióstr. - nie wiem, o której wrócimy, może nam zejść długo, więc jak coś, to daj tacie zapiekankę, kiedy wróci z pracy, dobrze?
- Dobrze. - odpowiedziała Petunia uśmiechając się sztucznie do matki. Zawsze przed nią udawała, a raczej starała się udawać aniołka, co naprawdę irytowało Lilkę.
- No dobrze, to my wychodzimy. Pa, kochanie.
- Papa, mamusiu.
 Kobiety wyszły z domu i wsiadły do taksówki. Miały wielkie szczęście, że ulica Pokątna była niedaleko, trzydzieści kilometrów od domu, więc nie czekała ich długa podróż.
 Kiedy dotarły pod pub "Dziurawy Kocioł" i przeszły na tyły sklepu, Lily zastukała różdżką w odpowiednie cegły, a te odsunęły się ukazując przejście na Ulicę.
- Nie jest tak źle. Dobrze, że wybrałyśmy się wcześniej, bo nie ma za dużo ludzi. - uśmiechnęła się rudowłosa do matki. Lilka odziedziczyła po niej urodę - swoje zielone oczy w kształcie migdałów, bladą cerę. Kolor włosów i charakter za to odziedziczyła po ojcu.
- Tak, racja. No więc może najpierw wymienimy pieniądze, a później pójdziemy do Esów i Floresów po książki?
- Jasne.
 Razem podążyły na koniec ścieżki, gdzie znajdował się Bank Gringotta. Weszły do środka i podeszły do lady. 
 Zza biurka spoglądał na nie wygięty w niesmacznym grymasie goblin. Ignorując jego minę wymieniły pieniądze mugolskie na galeony, a następnie pospiesznie opuściły to miejsce, w którym wydawało im się, że nie są mile widziane. Mimo, że wszystkie gobliny za każdym razem były zajęte papierkową robotą, zawsze wydawało im się, że nie podoba im się obecność osoby spoza świata czarodziejów.
 Ruszyły w kierunku Esów i Floresów. Po drodze mijały zakręt do Ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Widać było kilka osób kręcących się tam, jednak Lilkę najbardziej zaciekawił jeden chłopiec o tłustych, czarnych włosach. Zastanawiała się, czy to nie Severus, gdy dotarły pod księgarnię.
 Weszły do środka i zakupiły potrzebne podręczniki i flakoniki z atramentem. Lilka z własnych pieniędzy kupiła sobie jeszcze nowe pióro i książkę do czytania.
- Jeszcze będę musiała kupić ci kociołek, bo tamten się zużył, nową szatę wieczorową, bo tamte chyba nie są za małe? - Matylda Evans spojrzała na swoją córkę, a ta przytaknęła. - I oczywiście jeszcze ingrediencje do eliksirów.
- Jeżeli chcesz, mogę sama pójść wybrać szatę u Madame Malkin, a ty do mnie dołączysz i ją kupimy.
- Jeżeli chcesz, to dobrze. Dołączę do ciebie, kiedy kupię kociołek i ingrediencje.
 Rudowłosa oddzieliła się od matki i ruszyła w przeciwnym do jej kierunku. Minęła tylko trzy sklepy i już była na miejscu. Otworzyła drzwi, które popchnęły serce dzwonka, wydobywając z niego dźwięk. Po chwili tuż obok niej pojawiła się właścicielka i spytała:
- Dzień dobry, panienko. Zapewne Hogwart? - Lily przytaknęła, a kobieta kontynuowała: - Szata, tak?
- Właściwie, to nie. - odpowiedziała nieśmiało rudowłosa. - Potrzebuję stroju wieczorowego.
- No tak, oczywiście! Chodź za mną, zaraz ci coś pokażę.
 Kobieta poprowadziła ją do drugiego pomieszczenia, gdzie na wieszakach wisiały uszyte już stroje.
- Wybierz sobie coś, dobrze?
 Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko zaczęła oglądać ubrania. Ku jej zaskoczeniu nie było wieszaków. Zamiast tego ubrania lewitowały w powietrzu.
 Lily przeglądała stroje i wybrała dla siebie trzy sukienki. Wzięła je ze sobą i przymierzyła w przebieralni. Uwzględniając wygląd i to, jak na niej leżą wybrała jedną, a resztę odłożyła na biurko. Nie musiała już długo czekać, ponieważ po chwili pojawiła się jej matka. Razem udały się do lady. W tym samym momencie, w którym rudowłosa położyła strój na ladzie, zadźwięczał dzwonek. Odruchowo Lilka spojrzała w stronę drzwi i zobaczyła Jamesa z rodzicami i Syriuszem. "Widocznie już wrócili", pomyślała. Podeszła do przyjaciół i uścisnęła ich na powitanie.
- Hej, James, Syriuszu! Jak było w Turcji? - spytała.
- Hej, Lilka! Super! Mamy jeszcze zdjęcie przy Meczecie w Stambule, pokażemy ci w szkole. - uśmiechnął się szelmowsko James. Rudowłosa zaczerwieniona odwzajemniła uśmiech.
- No dobrze, ale pamiętajcie, że macie mi jeszcze coś do wytłumaczenia! - dziewczyna pogroziła dwójce palcem.
- Pamiętamy, pamiętamy, ale to może dopiero w pociągu lub w szkole. - uspokoił Lilkę Syriusz.
 Stali jeszcze chwilę i gawędzili, jednak Lily, popędzana przez mamę musiała wrócić już do domu. 
 W swoim pokoju zobaczyła czekającą już sowę Elittę.

Syriusz <3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział mdły, nie za bardzo mi się podoba, ale to dlatego, że staram się jak najszybciej skończyć z wakacjami, a wejść w czas szkoły, ponieważ mam już takie plany, że łohohohoho *.*, a nie mogę ich zacząć przed szkołą ;) To chyba tyle, życzę wam, żebyście nie usnęli nad tym rozdziałem! ;c 

2 komentarze:

  1. Usnęli nas rozdziałem? Kobieto! Ty chyba nie zdajesz sobie z prawy jaki świetny rozdział napisałaś! Wielkie plany na nowy rok.. Mam nadzieję, żę związane z Jamesem i Lily:* Głupia Petunia -,- Wyrodna siostra...
    Pozdro:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja kocham, kiedy ktoś coś opisuje, planuje. Sama idealnie organizuję swoje życie. Prawdą jest, że i tak nie trzymam się w ogóle planów, ale i tak lubię to robić :)
    I rozdział wcale nie był mdły!!! :D
    Nie mogę się doczekać tych Twoich planów w szkole. Coś mi się wydaje, że będzie bardzo ciekawie 3:)
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń