27.10.2013

- rozdział 3

 Budzik. Codzienna rutyna. Głowa ociężale podniosła się z poduszki, a miękkie fale włosów same ułożyły się na plecach. Ręka powędrowała na oślep, lądując na szafce i wywalając na ziemię kilka rzeczy, robiąc huk, który obudził również przyjaciółki rudowłosej.
- Co się dzieje? - spytała czarnowłosa odsuwając kotary własnego łóżka
- Nic Cam, idź spać.
- O nie! Żebyś mi zajęła łazienkę? W życiu! - wypadła z łóżka i pobiegła do łazienki.
- Oj, no proszę cię! Wyłaź! - Lily tłukła rękami w drzwi 
- Obudziłaś mnie w sobotę! Chyba mam teraz prawo do zajęcia łazienki?
- Co się tu dzie-e-eje? - spytała blondyna, rozsuwając kotary swojego łóżka i nie powstrzymując się od ziewnięcia. 
- Cam zajęła łazienkę!
- I dlatego mnie obudziłyście? Idę spać! - Elisa padła głową na łóżko.

 Zrezygnowana zielonooka podeszła do okna i wyjrzała na błonia. Ku jej zaskoczeniu, zauważyła biegnącą po trawie czwórkę postaci. Zaczęła się zastanawiać, kto wstał o tak wczesnej porze, ale od zamyślań odciągną ją dźwięk otwieranych drzwi. Była to Camille. Wyszła z łazienki, a Lily zajęła pomieszczenie po niej. Wzięła krótki prysznic, założyła ubranie, umalowała się lekko i związała włosy w niesfornego koka, poprawiając fryzurę zieloną opaską. Uznawszy, że wygląd spełnia wymagania, wyszła z łazienki. Poczuła ssanie w żołądku.
- Idę na śniadanie. Idziecie?
- Poczekajcie. Zaraz z wami pójdę. - powiedziała zaspanym głosem Elis i udała się do łazienki.
- Alice, zamierzasz dzisiaj wstać? - spytała rudowłosa
- Nie. - odpowiedział jej głos zza jedynej, zasuniętej kotary.
- To nie. - odpowiedziała jej Lily
 Dziewczyna wróciła do okna i usiadła na parapecie. Cztery postacie, które przedtem bawiły się na błoniach w wietrze, który rozwiewał ich szaty, wracały teraz do zamku. 
- Ok, to idziemy? - spytała Elise, wychodząc z łazienki.
- Jasne. - odpowiedziała zielonooka wstając z parapetu i udając się na śniadanie.
 Dziewczyny udały się do klatek schodowych ciągnących się zygzakiem aż do parteru. Weszły do Wielkiej Sali, gdzie przy stołach siedziała już spora ilość uczniów. Przy stole nauczycielskim siedziała jedynie pani McGonnagall. Kiedy zielonooka wzięła drugiego gofra ze złotego półmiska do ręki, do Sali wpadły cztery osoby: Huncwoci. Byli cali zziajani, a na policzkach mieli wypieki. Usiedli obok dziewczyn.
- Co wam się stało? - spytała Camille
- Nic. My po prostu... byliśmy na chwilę na błoniach... musieliśmy coś załatwić - odpowiedział Remus
- Ta, jasne. - uśmiechnęła się Elise.
- A co tam u was? - spytał Syriusz z pełną buzią jajecznicy.
- A co ma być? - spytała Lily
- A nic. Jak tam noc? Wyspałyście się? - dokończył za Syriusza James.
- Tak. W przeciwieństwie od was, jak mi się zdaje. W ogóle nie jedliście jeszcze dzisiaj? - spytała zielonooka
- Nie mieliśmy czasu.
 Dokończyli śniadanie pogrążeni w rozmowie, gdy James oznajmił:
- Lily, jutro jest twój pierwszy mecz ze Ślizgonami. Nie zawiedź nas. 
- Nie zawiodę. Obiecuję.
 Dziewczyny skończyły szybciej od chłopców, więc wyszły pierwsze z Wielkiej Sali. W Sali Wejściowej duża grupka Ślizgonów otaczała jakąś dziewczynę z Gryffindoru, która krzyczała: "Zostawcie mnie!" Była to Alicja, która chodziła na szósty rok nauki razem z Lily. Na czele grupki stał Lucjusz Malfoy. Rudowłosa poczuła, jak nieśmiałość ją opuszcza, a ogarnia gniew. Podeszła do grupki, wyjęła różdżkę i krzyknęła:
- Expelliarmus!
 Z ręki Lucjusza wypadła różdżka, którą Evans złapała w locie.
- Oddawaj to Evans! Ty głupia szlamo! - wykrzyknął
- To ty ją zostaw! - odkrzyknęła i rzuciła różdżkę w jeden z kątów Sali Wejściowej. 
- Chodźcie. Zwijamy się. - machnął na resztę Malfoy, złapał różdźkę i zszedł do lochów.
- Nic ci nie jest? - spytała Lily Alicję, pomagając jej wstać z ziemi. - Nic ci nie zrobili?
- Nie. Nic mi nie jest. Dzięki.
- Nie ma za co.
 O godzinie dwunastej wszyscy stawili się w Sali Wejściowej u pana Filcha, by wyjść do Hogsmead. Kolejka ruszała się powoli, ponieważ woźny nie chciał przepuścić nikogo, kogo nie byłoby na liście, więc dokładnie sprawdzał każdy jej zakamarek.
- To idziemy do Trzech Mioteł? - spytała Elise
- Jasne. Ale najpierw zajrzyjmy do jakiegoś sklepu z magicznymi gadżetami. Obiecałam, że kupię rodzicom jakiś prezent.
 Więc dziewczyny poszły do sklepu u Derwisza i Bangesa. Kupiły tam małą figurkę motylka, która gdy tylko wyczuje, że ktoś kłamie, od razu zaczyna trzepotać skrzydłami i brzęczeć. Następnie udały się do Miodowego Królestwa, a na koniec, zmęczone zakupami poszły na piwo kremowe do gospody pod Trzema Miotłami. Zmęczone po powrocie z Hogsmead, resztę dnia leniuchowały w dormitorium.

2 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo i jeszcze raz bardzo podoba mi się Twój blog. On naprawdę jest całkowicie inny. Przeczytałam Twój komentarz do mojego i masz rację, że większość blogów idzie po schemacie. Lily, Dorcas, Ann. Niektóre są bardzo dobre, ale są w pewnym sensie do siebie podobne, a Twój jest całkowicie inny ;) Jest taki... delikatny. Nie wiem, czy zrozumiałaś o co mi chodzi, ale jak coś to jest to znaczenie pozytywne ;)
    Uwielbiam ich ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. A teraz pozwolę sobie na bardzo inteligentny komentarz z mojej strony:
    Ekstra! Tylko tyle mogę napisać ;)

    OdpowiedzUsuń