Promienie słońca przeniknęły do wnętrza jednego z pokoi mieszkania przy Badgerstreet 43, oświetlając twarz rudowłosej dziewczyny, śpiącej jeszcze w łóżku. W tej samej chwili zadzwonił budzik, a dziewczyna zerwała się na równe nogi, złapała ubrania i pobiegła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, założyła zieloną, koktajlową sukienkę i czarne, niskie szpilki. Nałożyła lekki makijaż i rozczesała falowane, rude włosy. Zeszła na dół na śniadanie, gdzie zastała już mamę.
- Wszystko masz już spakowane? Książki, szaty, ubrania, pergaminy...
- Mamo, wszystko już mam, nie martw się. - uspokoiła mamę córka.
- Tak, wiem, tylko, że cały czas boję się, że czegoś zapomnisz. - powiedziała kobieta, nakładając córce dwa naleśniki drżącymi rękoma i podając jej syrop klonowy.
- To jak coś, wyślesz mi przez Elittę. Prześlę ci list, jak przyjedziemy, a ty mi odpiszesz na drugi dzień, i najwyżej coś wyślesz.
- Dzień dobry, drogie panie. - powitał dziewczyny pan domu.
- Hej, tato.
- No i co? Gotowa? - spytał ojciec dziewczyny
- Tak. Ale mama martwi się, że znowu czegoś zapomnę. - uśmiechnęła się ruda i wzięła kolejny kawał naleśnika do ust.
- Pójdę zawołać Petunię. Też powinna się pożegnać. - oznajmiła pani domu, nakładając mężowi naleśniki.
- Nie musisz. I tak pewnie nie będzie miała ochoty ze mną rozmawiać. - oznajmiła córka
- Nie przesadzaj.
Słychać było już tylko skrzypienie schodków, następnie głos pani Evans, szuranie kapciami po podłodze i na końcu po schodach na dół zeszła pani Evans ze starszą z córek - Petunią.
- Chciało ci się zejść, żeby się pożegnać, czy mama znowu zagroziła ci szlabanem? - zapytała, nie spoglądając na siostrę młodsza z córek.
- I tak już nie spałam, zeszłam na śniadanie, bo zgłodniałam. - odezwała się czarnowłosa i nie czekając na podejście mamy nałożyła sobie dwa naleśniki.
- No więc dzisiaj wyjeżdżam. Nie będziesz już musiała mnie znosić.
- Bardzo się z tego powodu cieszę.
- Dziewczyny! - odezwał się pan Evans.
- Przepraszamy tato. - odezwały się córki
- Lily, musimy już wychodzić, pójdziesz po swoje rzeczy?
- Jasne.
Rudowłosa weszła do swojego pokoju, wzięła w jedną rękę klatkę, w której siedziała żółta sowa, a drugą pociągnęła bagaż na dół. Następnie z pokoju zabrała już tylko kufer i torebkę.
- Petunio, może byś się pożegnała z siostrą? - powiedział do córki ojciec
- Tato, nie trzeba... - odezwała się Lily
- To pa, Lily. - dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym uszom - dziwolągu... - dodała przyciszonym głosem. A jednak.
- Jasne. Pa.
Wyszli. Kierunek? Stacja King's Cross, peron 9 i 3/4 .
***
Dotarli. Peron 9 i 3/4 . Dziewczyna wzięła wózek, na którym leżał jej kufer, kociołek, walizki i klatka z Elittą, a następnie wzięła rozbieg i przeniknęła przez bramkę na ukryty peron, na którym czekał już Express Hogwart. Po chwili tuż obok niej pojawili się jej rodzice. Dziewczyna weszła do pociągu, znalazła pusty przedział, gdzie zostawiła ładunek i wyszła jeszcze na chwilę, by pożegnać się z rodzicami.
- To pa kochanie. Trzymaj się tam. I pisz co najmniej raz w tygodniu! - powiedziała przez łzy mama dziewczyny, tuląc ją do siebie.
- Będę. Obiecuję. Przyślę wam coś ciekawego, o to się nie bójcie. - uśmiechnęła się dziewczyna, przykryta burzą rudych loków.
- To pa. Będziemy tęsknić.
- Pa.
Dziewczyna skierowała się do Expressu, weszła do swojego pustego przedziału, wyjęła książkę i pogrążyła się w jakiejś mugolskiej lekturze. Po chwili do przedziału zajrzały jej dwie przyjaciółki - Elisa Khan i Camille Bauer. Na ich widok Elitta zahukała radośnie.
- No więc to tu się ukrywasz!
Siedziały radośnie, opowiadając sobie przygody z wakacji, gdy po jakimś czasie drzwi przedziału otworzyły się, a w nich pojawiła się twarz chłopca z Gryffindoru, jadącego na szósty rok nauki. Rówieśnika Lilki. Miał czarne, ułożone w nieładzie włosy, niebieski, duże oczy, nosił okulary, a jego przystojną twarz wykrzywiał uśmiech.
- Można się dołączyć? Nie ma już wolnych miejsc.
- Jasne. - odpowiedziała Lily
- James Potter, a to Syriusz Black - wskazał ręką na czarnowłosego chłopaka, który usiadł po jego lewej stronie - Remus Lupin - tu jego ręka spoczęła na brązowowłosym chłopcu po jego prawej - i Peter Pettigrew - palec okularnika wskazał chłopca siedzącego obok Remusa. Był niższy od reszty i miał mysie włoski.
- Ja jestem Lily Evans, a to jest Elisa Khan i Camille Bauer - odpowiedziała rudowłosa.
Wyraźnie zmieszana wyjęła z torebki wcześniej czytaną książkę i pogrążyła się w lekturze. Reszta pogrążyła się w rozmowach, aż do dźwięku wózka ze słodyczami.
- Dzień dobry, kochanieńki. Chcielibyście coś? - uśmiechnęła się do nich tęga kobieta z wózkiem.
- Fasolki wszystkich smaków. - poprosiła Lily
Reszta podróży minęła im w dobrym nastroju (pomijając fakt, że Lily natrafiła na smak zgniłego jajka i wątróbki myszoskoczka). W Wielkiej Sali wszyscy przysiedli przy wspólnym stole Gryffindoru, a Camille szepnęła do Lily:
- Wiesz, kto z nami siedział?
- No tak. James Potter.
- Nie o to mi chodzi! To jest nasz szukający i kapitan drużyny. Zauważyłaś, że często się tobie przygląda?
- Żartujesz! Mi? Kto by chciał mnie?
- Widocznie on.
- Oj, przestań. Na pewno nie.
Wszyscy najedli się do syta, a następnie poszli do dormitoriów i położyli się spać. Po tak obfitej uczcie natychmiast zasnęli.
***
Następnego dnia zaczęły się już zajęcia. Po śniadaniu wszyscy udali się do lochów na eliksiry z profesorem Slughornem. Podczas lekcji, Dumbledore poprosił rudowłosą, aby udała się z nim do jego gabinetu. Gdy przybyli na miejsce, Lily zapytała:
- Dyrektorze, coś się stało?
- Ależ nie. Chciałem się tylko spytać, jakie miałaś oceny w zeszłym roku z zaklęć i obrony przed czarną magią?
- Wybitne.
- Wyśmienicie. Chciałem cię więc spytać, czy nie zechciałabyś reprezentować naszej szkoły w Międzyszkolnych Zawodach Zaklęć?
- W czym?
- W Międzynarodowych Zawodach Zaklęć. Rozpoczynają się 10 października, gdy do naszej szkoły przybywają reprezentanci szkół: Beauxbatons i Durmstrangu. Składają się z trzech etapów, w których wyłonimy zwycięzcę. 30 października odbędzie się bal na cześć zwycięzcy. Więc jak?
- Z chęcią.
ŁUUP!
- O rany, co to było? - zapytała dziewczyna
- Muszę to sprawdzić. Rozumiesz już wszystko? - Lily pokiwała głową - Mam nadzieję, że przygotujesz się do tego. Poproś pana Rubsen'a i pana Groud'a, napewno ci pomogą. - uśmiechną się, wstał i udał się do drzwi. Zielonooka zrozumiała, że ona też powinna już wyjść, więc wstała i ruszała za profesorem. Gdy wyszła, był już lunch, więc udała się prosto do Wielkiej Sali.
- Co on chciał? - spytały od razu przyjaciółki, a dziewczyna od razu im wytłumaczyła.
- Jeju.
- I jak? Podziałało? - słowa zaskoczyły zielonooką. Obróciła głowę w drugą stronę i zobaczyła roześmianą twarz okularnika, który siedział z nią w przedziale do Hogwartu.
- C-co podziało? - spytała nieśmiało, zbita z tropu.
- Nic nie słyszałaś? Ten huk...
- To twoja sprawka?
- Nasza. Jesteśmy huncwotami.
- Słyszałam o was! Pani Vivience mówiła coś o tym na historii magii.
- Oj, przestań, nie jesteśmy aż tak sławni. - roześmiał się chłopak. Kątem oka Lily zauważyła niezadowolone miny innych dziewczyn. Domyśliła się, że chodzi o to, że rozmawia z Jamesem. - No to... udało ci się uniknąć szlabanu lub czegoś tam?
- Jakiego szlabanu?
- To poco cię w końcu zabrał z lekcji Dumbledore?
- A, o to ci chodzi. Nie, chodzi o to, że mam wziąć udział w Międzyszkolnych Zawodach Zaklęć.
- Więc na darmo zużyliśmy nasze diabełki hukliwe?
- Widocznie tak.
Reszta lekcji minęła im szybko i z wielką ulgą przyjaciółki padły na kanapę przy kominku w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.
- Lily, musisz pozbyć się tej nieśmiałości. - powiedziała Camille
- Proszę?
- Jesteś za bardzo nieśmiała.
- Nie prawda!
- Prawda. Jeżeli taka będziesz cały czas, Potter nigdy się z tobą nie umówi.
- Kto powiedział, że chcę się z nim umówić?
- My to widzimy. Znamy cię.
- Wiecie co? Mam dość. Idę spać.
Poszła do pokoju i zastała tam leżącą i studiującą książkę "Transmutacja. Stopień szósty." Jennice. Wzięła z kufra mugolską książkę i pogrążyła się w lekturze. Po godzinie do pokoju zaczęły wracać dziewczyny, a ona zasnęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;)
OdpowiedzUsuńChcę Cię poinformować, że od dzisiaj zacznę czytać Twojego bloga ;) Nadrobię zaległości, tylko będę to robić raczej powoli :P
Fantastyczny rozdział. Czytam wiele blogów o tej tematyce, ale z taki się jeszcze nie spotkałam. Większość osób opiera się na faktach z książki. A Ty je w większości usunęłaś i przez to opowiadanie jest całkiem inne. Bardzo mi się podoba ;)
I Lily jako nieśmiała jest słodka ♥
Wiesz jak się czuje człowiek, który ma swoje własne wyobrażenie postaci,a wszyscy inni całkiem inne? I jak nareszcie znajduję osobę, która ma podobne wyobrażenie? Cuuuudownie!!! :D
Piszesz naprawdę bardzo dobrze. Tekst jest uporządkowany i niechaotyczny.
Pozdrawiam ;)
Dziękuję :) Przeczytałam mnóstwo blogów o tej tematyce i zauważyłam, że w większości, np: przyjaciółki Lily to Ann i Dorcas, lub, że te dziewczyny, to dziewczyny Syriusza i Remusa, więc postanowiłam, że ja zrobię inaczej, a to, że komuś się to podoba, bardzo mnie cieszy :D
UsuńBardzo mi się podoba to, że robisz to inaczej. Akurat Dorcas i Ann lubiłam, ale co tam. Cieszę się, że James nie męczy tak Lily. Trochę dziwne, iż dopiero teraz się poznali. Poza tym wszystko jest idealne. Szkoda, że dopiero teraz odkryłam tego bloga, ale od dziś zamierzam go czytać. Już lubię twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuń