Bardzo mi za siebie wstyd i bardzo mi przykro :C Rozdział miał być wcześniej, ale jak to koniec roku szkolnego, pełno nauki, mało czasu. Tak więc zapraszam do czytania, a sama idę pokwilić w kącie. :C
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Piątek, piątek, nasz własny świątek. Troszkę szkoły i weekendu początek. - podśpiewywała sobie Elise.
- Co ty dzisiaj taka wesoła? - spytała koleżankę Camille.
- Bo już jutro wypad do Hogsmead!
- I przy okazji przyjęcie u Ślimaka. - dodała sucho Lilka
- Oj, przestań się tak już nad sobą użalać. - westchnęła zirytowana brunetka. - Zaraz znajdziemy Kevina.
Lilka zrobiła naburmuszoną minę i pobiegła schować się do łazienki. Camille szybko za nią ruszyła, jednak Lily zdążyła zamknąć jej drzwi przed nosem.
- Lilka, dobrze wiesz, że się na to zgodziłaś! - krzyknęła Cam waląc pięściami o drzwi. - Teraz już się nie możesz wycofać, za późno, musisz to zrobić! El, a może byś mi pomogła?
- Poczekaj, chcę wam tylko coś powiedzieć... Roger przyjeżdża jutro do Hogsmead! Nie mogę się doczekać! Tak się za nim stęskniłam!
- Roger przyjeżdża? - spytała Lilka uchylając drzwi i wytykając przez nie swoją głowę. Widząc to Camille skorzystała z okazji i złapała ją w taki sposób, że rudowłosa mogła tylko z jękiem wyczołgać się do sypialni.
- Zwariowałaś? Chciałaś mi urwać głowę? - spytała, rozmasowując kark.
- Nie. Chciałam cię wyciągnąć z twojej mysiej dziurki. A teraz siadaj. - brunetka popchnęła przyjaciółkę na jedno z łóżek. - Plan jest taki: dzisiaj mamy Historię Magii z Binnsem. Ja z Elise siądziemy razem, a ty dosiądziesz się do Kevina.
- A co z jego kolegami? Bo chyba jakichś ma, no nie?
- Oczywiście, że ma, ale, jak zauważyłyśmy - bo tak, poświęciłyśmy dla ciebie trochę czasu i poobserwowałyśmy go - oni siedzą razem i wygłupiają się na lekcjach, a Kevin siedzi sam, a często zaczął się do niego teraz dosiadać również Remus. Więc nie będzie problemu, jeśli się trochę pospieszysz i siądziesz z nim pierwsza.
- Mam się ścigać, żeby mi nikt nie zajął miejsca obok? Nie wiedziałam, że podrywanie to taka walka. W dodatku, będę musiała walczyć z chłopakami.
- Dobra, dobra, nie zmieniaj tematu. - przerwała jej Elise. - Usiądziecie razem i, jak to jest na lekcjach z Binnsem, pogadacie sobie, ile będziecie chcieli, byle byście byli cicho. Resztę, niestety, zostawiamy w twoich rękach.
- Czyli, że to już wszystko? Mogę spakować torbę? - spytała ucieszona rudowłosa.
- Nawet nie żartuj. Teraz musimy cię uszykować. Oj, Lilka, gdybyś wiedziała, ile my dla ciebie poświęcamy...
- Jeżeli wam się coś nie podoba, to mogę się sama uszykować! - odszczeknęła się Lily.
- Naprawdę? Sama się uszykujesz? - spytała niedowierzająco Elise poszukując tuszu do rzęs. Rudowłosa nic nie odpowiedziała, co wszyscy zgodnie uznali za odpowiedź przeczącą.
- No właśnie. Więc wskakuj w to i nie marudź. - Cam rzuciła jej brązową koszulę, krótkie, dżinsowe spodenki, granatową, szkolną pelerynę i parę czarnych baletek.
- Nie wierzę. Myślałam, że będzie gorzej.
- Nie przesadzaj, nie chcemy zrobić z ciebie ulicznicy. - zachichotała blondynka.
- Ty mi się tu nie uśmiechaj! Mogę się tylko domyślać co jeszcze wymyśliłyście!
- Dobrze, dobrze, nie gadaj już tyle, tylko leć się ubrać.
Rudowłosa szybko poleciała do łazienki, obmyła się, przebrała, wysuszyła włosy i wyszła. Zdziwiło ją, że jej przyjaciółki siedziały, gotowe już do wyjścia.
- A wy, co? Dzisiaj zajęłyście moje miejsce, a mnie przerobiłyście na laleczkę?
- Nie, po prostu uznałyśmy, że budzenie cię godzinę wcześniej wcale nie dodaje nam za dużo czasu, więc warto by się pospieszyć.
- No to co dalej?
- Teraz trzeba cię uczesać i umalować. Nie wierzę, że ty w ogóle jakoś sobie radzisz bez nas na co dzień. - westchnęła brunetka.
Lilka usiadła, złapała podręcznik do transmutacji i zaczęła studiować książkę w czasie, gdy Camille czesała jej włosy, a Elise malowała oczy. Czas dłużył się jej, a przez to, że co chwilę musiała przymykać jedno oko, ciężko jej było kończyć rozpoczęte zdania w książce, w końcu jednak dziewczyny oznajmiły, że to koniec, więc zadowolona rozprostowała nogi i poszła się przejrzeć w lusterku.
Widząc odbicie samej siebie, poczuła samozadowolenie. Idealny makijaż, dobrze dobrany strój, a do tego ten piękny przeplatany warkocz, kończący się na piersiach.
Złapała za torbę i razem pospieszyły na śniadanie, ponieważ zajęło im to sporo czasu i nie zostało go zbyt dużo na jedzenie.
- Odpisali nam.
Te dwa słowa spowodowały szybsze bicie serca młodego Snape'a. Jeżeli tylko odpowiedź była twierdząca, Huncwoci mieli na karku całą bandę Ślizgonów. Role się odwrócą i od teraz to nie on będzie prześladowany przez Jamesa Pottera i Syriusza Blacka, ale Syriusz Black i James Potter będą prześladowani przez niego oraz innych Ślizgonów. Jeśli jednak odpowiedź będzie przecząca, jego pozycja w tej szkole nie zmieni się.
- I co? - wykrztusił z siebie.
- Zgodzili się. - odpowiedział mu Yaxley. Severus poczuł niewysłowioną ulgę. Udało się. Teraz wszystko będzie inaczej.
- Wspaniale.
Uśmiechnięty po uszy Snape wstał i ruszył do drzwi wyjściowych z Wielkiej Sali.
Postanowił, że już zacznie planować, jak zamienić życie Huncwotów w piekło. Już zaczął obmyślać, jakich zaklęć na nich użyć, od czego zacząć.
Jak na zawołanie za drzwiami wejściowymi zauważył Jamesa z Selene. No tak. Nowa szkolna parka. Najpierw podrywał jego Lily, a później przestawił się na tę piękną Selene, raniąc tym samym rudowłosą.
Poczuł w sobie wzbierający gniew i przypomniał sobie, że teraz przecież może zrobić wszystko, co zechce, jeżeli nie będzie mu to groziło wyrzuceniem ze szkoły. Spojrzał za siebie. Za stołem nauczycielskim siedziało już pięciu nauczycieli. Zrobienie czegoś tutaj odpadało. Znów spojrzał na Jamesa i Selene. Minęli już drzwi wejściowe, a zaraz będą skręcać do stołu Gryffindoru. Desperacko rzucił się pędem przed siebie. W biegu specjalnie potrącił dziewczynę Huncwota tak, że ta aż wylądowała na posadzce. Obejrzał się za siebie i zobaczył, że wściekły James już za nim biegnie.
Przyspieszył biegu. Żeby tylko dotrzeć do jednego z nieużywanych pomieszczeń w lochach.
Zbiegł po schodach w dół i wbiegł w labirynt przejść. Wiedział, że Gryfon odnajdzie go po echu jego kroków, więc nie zwalniał. Gdy zauważył, że wściekły James jest już niedaleko, już prawie go ma, wyciągnął różdżkę i wskazał nią na drzwi na końcu ślepego korytarza.
- Alohomora! - wykrzyknął. Złapał za klamkę, szarpnął nią i wbiegł do pomieszczenia. Zaraz po nim zjawił się tam okularnik. - Colloportus! - wykrzyknął.
- Co ty do złotego znicza wyprawiasz Smarkerusie? - spytał zdenerwowany Potter.
Nie doczekał się odpowiedzi, ponieważ zanim zdążył wyciągnąć różdżkę, oberwał zaklęciem Levicorpus i wisiał w powietrzu.
- Radzę ci mnie odczarować, bo pożałujesz!
- Mam się ciebie bać? Jesteś nikim Jamesie Potterze, nikim, i niedługo przekonasz się, do czego jesteśmy zdolni.
- My? Jacy my? Jesteś tu sam przeciwko mnie do czarnych dementorów! Zdejmij mnie!
Sięgnął do spodni, wyciągnął różdżkę i rzucił na Ślizgona zaklęcie Diffindo. Szata Severusa rozdarła się w wielu miejscach, co przypomniało mu, jak pod koniec ostatniego roku szkolnego na błoniach ośmieszył go na oczach wielu uczniów. Wezbrał w nim jeszcze większy gniew na to wspomnienie.
- Incarcerous! - wyrzucił z siebie i patrzył, jak Gryfona związują niewidzialne liny. - Myślę, że nie musisz już wisieć tak w powietrzu, choć z chęcią bym nadal na to popatrzył. Liberacorpus!
- Co ty się nagle taki odważny zrobiłeś? Nie rozumiesz, że tylko pogarszasz swoje położenie? Rozwiąż mnie, a może nie będę dla ciebie taki okrutny kiedy mnie puścisz!
- Puścić cię? Ani mi się śni. Skończmy to lepiej teraz, bo trochę mi się spieszy na lekcje, a tobie, jak widzę, nie. Drętwota!
Sparaliżowany James nie poruszał się już, więc Severus złapał go za nogi i zaciągnął do stojącej w rogu pomieszczenia szafy. Otworzył drzwiczki, wpakował skrępowane linami, oraz sparaliżowane ciało Gryfona do środka i zamknął go.
To uczucie, które w nim wzbierało, było wspaniałe. Teraz wiedział już, że nie będzie się miał czym martwić, że od teraz już każdy Huncwot będzie mu schodził z drogi. Uśmiechnięty od ucha do ucha otworzył zaklęciem drzwi, wyszedł i również zaklęciem je zaryglował. Przypomniał sobie, że jego szata jest cała poszarpana. Nie może się tak pokazać. Przemknął się do dormitorium i przebrał.
Wiedział, że nie pojawienie się na lekcjach Pottera wzbudzi w reszcie Huncwotów i w Selene zaintrygowanie, ale i tak zajmie im to sporo czasu, zanim go odnajdą, a w tym czasie może się cieszyć wygraną i spokojem bez znienawidzonego Gryfona.
- Wcale nie jestem sztywna! - oburzyła się rudowłosa, na co jej przyjaciółki parsknęły śmiechem.
- Co jak co, ale nikt na pewno nie zaprzeczy, że jesteś teraz sztywna. Chcesz, to mogę popytać. - zachichotała brunetka i już miała spytać się przechodzącego obok Puchona, ale Lilka pociągnęła ją za rękę.
- Nie waż się! Daj mi wreszcie spokój! - krzyczała na nią, a widząc uporczywe błagania przyjaciółki, Gryfonki dały jej spokój.
- No, to do zobaczenia po lekcji.
Zmieszana Lilka patrzyła, jak odchodzą do ławki na końcu klasy, skąd, jak się domyślała, miały mieć najlepszy widok, by ją obserwować. Rozejrzała się po sali. Jest. Trudno było go z resztą nie zauważyć, ponieważ, jak to na lekcjach z Binnsem, każdy siadał z przyjaciółmi, by mieć z kim pogadać podczas długich wywodów nad Powstaniami Krasnoludów i innymi historycznymi wydarzeniami, podczas gdy Kevin usiadł sam.
Ruszyła w jego kierunku. Przeklęła w myślach widząc, jak w tym samym kierunku zmierza Remus. Przyspieszyła, i na szczęście zdążyła przed nim, gdyż bicie się o miejsce nie bardzo jej odpowiadało.
- Cześć Kevin, mogę się dosiąść? - spytała podenerwowana.
- Hej Lilka. Jasne, siadaj.
Uśmiechnęła się i usiadła. Rozejrzała się jeszcze raz po klasie. Remus zdezorientowany usiadł sam na przodzie, Camille z Elise pokazywały jej zaciśnięte pięści na szczęście, Mia i Selene siedziały razem. Coś jej nie pasowało. Sądziła, że James wróci na lekcję i będzie siedzieć ze swoją dziewczyną, jednak nigdzie nie mogła go odnaleźć.
- Nie siedzisz z przyjaciółkami? - spytał, wyrywając ją z zamyśleń.
- Nie, dzisiaj mnie wygoniły. - uśmiechnęłam się.
- To tak, jak mnie chłopaki. - odwzajemnił uśmiech i wskazał głową ostatni stolik pod oknem, przy którym siedzieli dwaj rozchichotani chłopcy.
- Dobrze, więc dzisiaj omówimy Trzecią Bitwę Z Czarnymi Siłami. - oznajmił profesor i usiadł - a przynajmniej tak to wyglądało, ponieważ, jak wszyscy wiedzieli, już dawno stał się duchem - zaczynając opowiadać kolejną długą historię.
Z początku wszyscy robili notatki, jednak już po jakichś piętnastu minutach większość się poddała. Lilka zerkała nerwowo za okno, wiedząc, że jej czas ucieka, a nie będzie miała drugiej takiej szansy. W końcu, widząc, że już tylko ona i Kevin robią notatki, spięła się jeszcze bardziej, gdyż oznaczało to, że minęła już co najmniej połowa lekcji. Zdesperowana podjęła najbardziej banalny temat do rozmowy, jaki wpadł jej do głowy.
- Ostatni rok, co nie? Te przygotowania do owutemów... nie mogę uwierzyć, że to już tak blisko.
- Tak, ja też. Jeszcze wczoraj siedziałem na stołku w Wielkiej Sali z Tiarą Przydziału na głowie. - zaśmiał się.
- Albo ten raz, kiedy na jednym ze swoich podwieczorków, Slughorn wylądował w misie z ponczem. - dodała rudowłosa podsuwając dyskretnie temat podwieczorku.
- Właśnie, ciebie też Ślimak zaprosił na jutro? - połknął haczyk.
- Niestety. I nadal nie mam z kim iść. Może... może ty byś chciał ze mną pójść? - spytała, gdy zabił dzwon, obwieszczający rozpoczęcie następnej lekcji. Zaklęła w myślach, mając nadzieję, że i tak ją dosłyszał.
- Jasne, z chęcią. To o której? Może być o siódmej?
- O siódmej będzie idealnie. - ucieszyła się, że jej plan się powiódł.
- No to będę czekał w Pokoju Wspólnym. Na razie. - pożegnał się. Tylko się odwrócił, a już znalazły się przy niej przyjaciółki.
- I co powiedział? - spytała El.
- Nie widzisz, jaka jest szczęśliwa? Na pewno się zgodził, mam rację Lilka? - dodała Camille.
- Oczywiście, a co, nie wierzycie w mój urok osobisty i w to moje wyluzowanie? - skarciła je rudowłosa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Piątek, piątek, nasz własny świątek. Troszkę szkoły i weekendu początek. - podśpiewywała sobie Elise.
- Co ty dzisiaj taka wesoła? - spytała koleżankę Camille.
- Bo już jutro wypad do Hogsmead!
- I przy okazji przyjęcie u Ślimaka. - dodała sucho Lilka
- Oj, przestań się tak już nad sobą użalać. - westchnęła zirytowana brunetka. - Zaraz znajdziemy Kevina.
Lilka zrobiła naburmuszoną minę i pobiegła schować się do łazienki. Camille szybko za nią ruszyła, jednak Lily zdążyła zamknąć jej drzwi przed nosem.
- Lilka, dobrze wiesz, że się na to zgodziłaś! - krzyknęła Cam waląc pięściami o drzwi. - Teraz już się nie możesz wycofać, za późno, musisz to zrobić! El, a może byś mi pomogła?
- Poczekaj, chcę wam tylko coś powiedzieć... Roger przyjeżdża jutro do Hogsmead! Nie mogę się doczekać! Tak się za nim stęskniłam!
- Roger przyjeżdża? - spytała Lilka uchylając drzwi i wytykając przez nie swoją głowę. Widząc to Camille skorzystała z okazji i złapała ją w taki sposób, że rudowłosa mogła tylko z jękiem wyczołgać się do sypialni.
- Zwariowałaś? Chciałaś mi urwać głowę? - spytała, rozmasowując kark.
- Nie. Chciałam cię wyciągnąć z twojej mysiej dziurki. A teraz siadaj. - brunetka popchnęła przyjaciółkę na jedno z łóżek. - Plan jest taki: dzisiaj mamy Historię Magii z Binnsem. Ja z Elise siądziemy razem, a ty dosiądziesz się do Kevina.
- A co z jego kolegami? Bo chyba jakichś ma, no nie?
- Oczywiście, że ma, ale, jak zauważyłyśmy - bo tak, poświęciłyśmy dla ciebie trochę czasu i poobserwowałyśmy go - oni siedzą razem i wygłupiają się na lekcjach, a Kevin siedzi sam, a często zaczął się do niego teraz dosiadać również Remus. Więc nie będzie problemu, jeśli się trochę pospieszysz i siądziesz z nim pierwsza.
- Mam się ścigać, żeby mi nikt nie zajął miejsca obok? Nie wiedziałam, że podrywanie to taka walka. W dodatku, będę musiała walczyć z chłopakami.
- Dobra, dobra, nie zmieniaj tematu. - przerwała jej Elise. - Usiądziecie razem i, jak to jest na lekcjach z Binnsem, pogadacie sobie, ile będziecie chcieli, byle byście byli cicho. Resztę, niestety, zostawiamy w twoich rękach.
- Czyli, że to już wszystko? Mogę spakować torbę? - spytała ucieszona rudowłosa.
- Nawet nie żartuj. Teraz musimy cię uszykować. Oj, Lilka, gdybyś wiedziała, ile my dla ciebie poświęcamy...
- Jeżeli wam się coś nie podoba, to mogę się sama uszykować! - odszczeknęła się Lily.
- Naprawdę? Sama się uszykujesz? - spytała niedowierzająco Elise poszukując tuszu do rzęs. Rudowłosa nic nie odpowiedziała, co wszyscy zgodnie uznali za odpowiedź przeczącą.
- No właśnie. Więc wskakuj w to i nie marudź. - Cam rzuciła jej brązową koszulę, krótkie, dżinsowe spodenki, granatową, szkolną pelerynę i parę czarnych baletek.
- Nie wierzę. Myślałam, że będzie gorzej.
- Nie przesadzaj, nie chcemy zrobić z ciebie ulicznicy. - zachichotała blondynka.
- Ty mi się tu nie uśmiechaj! Mogę się tylko domyślać co jeszcze wymyśliłyście!
- Dobrze, dobrze, nie gadaj już tyle, tylko leć się ubrać.
Rudowłosa szybko poleciała do łazienki, obmyła się, przebrała, wysuszyła włosy i wyszła. Zdziwiło ją, że jej przyjaciółki siedziały, gotowe już do wyjścia.
- A wy, co? Dzisiaj zajęłyście moje miejsce, a mnie przerobiłyście na laleczkę?
- Nie, po prostu uznałyśmy, że budzenie cię godzinę wcześniej wcale nie dodaje nam za dużo czasu, więc warto by się pospieszyć.
- No to co dalej?
- Teraz trzeba cię uczesać i umalować. Nie wierzę, że ty w ogóle jakoś sobie radzisz bez nas na co dzień. - westchnęła brunetka.
Lilka usiadła, złapała podręcznik do transmutacji i zaczęła studiować książkę w czasie, gdy Camille czesała jej włosy, a Elise malowała oczy. Czas dłużył się jej, a przez to, że co chwilę musiała przymykać jedno oko, ciężko jej było kończyć rozpoczęte zdania w książce, w końcu jednak dziewczyny oznajmiły, że to koniec, więc zadowolona rozprostowała nogi i poszła się przejrzeć w lusterku.
Widząc odbicie samej siebie, poczuła samozadowolenie. Idealny makijaż, dobrze dobrany strój, a do tego ten piękny przeplatany warkocz, kończący się na piersiach.
Złapała za torbę i razem pospieszyły na śniadanie, ponieważ zajęło im to sporo czasu i nie zostało go zbyt dużo na jedzenie.
Te dwa słowa spowodowały szybsze bicie serca młodego Snape'a. Jeżeli tylko odpowiedź była twierdząca, Huncwoci mieli na karku całą bandę Ślizgonów. Role się odwrócą i od teraz to nie on będzie prześladowany przez Jamesa Pottera i Syriusza Blacka, ale Syriusz Black i James Potter będą prześladowani przez niego oraz innych Ślizgonów. Jeśli jednak odpowiedź będzie przecząca, jego pozycja w tej szkole nie zmieni się.
- I co? - wykrztusił z siebie.
- Zgodzili się. - odpowiedział mu Yaxley. Severus poczuł niewysłowioną ulgę. Udało się. Teraz wszystko będzie inaczej.
- Wspaniale.
Uśmiechnięty po uszy Snape wstał i ruszył do drzwi wyjściowych z Wielkiej Sali.
Postanowił, że już zacznie planować, jak zamienić życie Huncwotów w piekło. Już zaczął obmyślać, jakich zaklęć na nich użyć, od czego zacząć.
Jak na zawołanie za drzwiami wejściowymi zauważył Jamesa z Selene. No tak. Nowa szkolna parka. Najpierw podrywał jego Lily, a później przestawił się na tę piękną Selene, raniąc tym samym rudowłosą.
Poczuł w sobie wzbierający gniew i przypomniał sobie, że teraz przecież może zrobić wszystko, co zechce, jeżeli nie będzie mu to groziło wyrzuceniem ze szkoły. Spojrzał za siebie. Za stołem nauczycielskim siedziało już pięciu nauczycieli. Zrobienie czegoś tutaj odpadało. Znów spojrzał na Jamesa i Selene. Minęli już drzwi wejściowe, a zaraz będą skręcać do stołu Gryffindoru. Desperacko rzucił się pędem przed siebie. W biegu specjalnie potrącił dziewczynę Huncwota tak, że ta aż wylądowała na posadzce. Obejrzał się za siebie i zobaczył, że wściekły James już za nim biegnie.
Przyspieszył biegu. Żeby tylko dotrzeć do jednego z nieużywanych pomieszczeń w lochach.
Zbiegł po schodach w dół i wbiegł w labirynt przejść. Wiedział, że Gryfon odnajdzie go po echu jego kroków, więc nie zwalniał. Gdy zauważył, że wściekły James jest już niedaleko, już prawie go ma, wyciągnął różdżkę i wskazał nią na drzwi na końcu ślepego korytarza.
- Alohomora! - wykrzyknął. Złapał za klamkę, szarpnął nią i wbiegł do pomieszczenia. Zaraz po nim zjawił się tam okularnik. - Colloportus! - wykrzyknął.
- Co ty do złotego znicza wyprawiasz Smarkerusie? - spytał zdenerwowany Potter.
Nie doczekał się odpowiedzi, ponieważ zanim zdążył wyciągnąć różdżkę, oberwał zaklęciem Levicorpus i wisiał w powietrzu.
- Radzę ci mnie odczarować, bo pożałujesz!
- Mam się ciebie bać? Jesteś nikim Jamesie Potterze, nikim, i niedługo przekonasz się, do czego jesteśmy zdolni.
- My? Jacy my? Jesteś tu sam przeciwko mnie do czarnych dementorów! Zdejmij mnie!
Sięgnął do spodni, wyciągnął różdżkę i rzucił na Ślizgona zaklęcie Diffindo. Szata Severusa rozdarła się w wielu miejscach, co przypomniało mu, jak pod koniec ostatniego roku szkolnego na błoniach ośmieszył go na oczach wielu uczniów. Wezbrał w nim jeszcze większy gniew na to wspomnienie.
- Incarcerous! - wyrzucił z siebie i patrzył, jak Gryfona związują niewidzialne liny. - Myślę, że nie musisz już wisieć tak w powietrzu, choć z chęcią bym nadal na to popatrzył. Liberacorpus!
- Co ty się nagle taki odważny zrobiłeś? Nie rozumiesz, że tylko pogarszasz swoje położenie? Rozwiąż mnie, a może nie będę dla ciebie taki okrutny kiedy mnie puścisz!
- Puścić cię? Ani mi się śni. Skończmy to lepiej teraz, bo trochę mi się spieszy na lekcje, a tobie, jak widzę, nie. Drętwota!
Sparaliżowany James nie poruszał się już, więc Severus złapał go za nogi i zaciągnął do stojącej w rogu pomieszczenia szafy. Otworzył drzwiczki, wpakował skrępowane linami, oraz sparaliżowane ciało Gryfona do środka i zamknął go.
To uczucie, które w nim wzbierało, było wspaniałe. Teraz wiedział już, że nie będzie się miał czym martwić, że od teraz już każdy Huncwot będzie mu schodził z drogi. Uśmiechnięty od ucha do ucha otworzył zaklęciem drzwi, wyszedł i również zaklęciem je zaryglował. Przypomniał sobie, że jego szata jest cała poszarpana. Nie może się tak pokazać. Przemknął się do dormitorium i przebrał.
Wiedział, że nie pojawienie się na lekcjach Pottera wzbudzi w reszcie Huncwotów i w Selene zaintrygowanie, ale i tak zajmie im to sporo czasu, zanim go odnajdą, a w tym czasie może się cieszyć wygraną i spokojem bez znienawidzonego Gryfona.
- Myślicie, że James bardzo pobił Severusa? - spytała Camille.
- Mam nadzieje, że pobili się oboje. Świetnie się dobrali. - odpowiedziała jej oschle Lilka.
- Lilka, rozchmurz się. Teraz hista. - zwróciła się do przyjaciółki Elise, a widząc grymas na jej twarzy, pokazała jej język. - Nie możesz być taka sztywna, bo wyjdzie na jaw, że to my cię do tego zmusiłyśmy.- Wcale nie jestem sztywna! - oburzyła się rudowłosa, na co jej przyjaciółki parsknęły śmiechem.
- Co jak co, ale nikt na pewno nie zaprzeczy, że jesteś teraz sztywna. Chcesz, to mogę popytać. - zachichotała brunetka i już miała spytać się przechodzącego obok Puchona, ale Lilka pociągnęła ją za rękę.
- Nie waż się! Daj mi wreszcie spokój! - krzyczała na nią, a widząc uporczywe błagania przyjaciółki, Gryfonki dały jej spokój.
- No, to do zobaczenia po lekcji.
Zmieszana Lilka patrzyła, jak odchodzą do ławki na końcu klasy, skąd, jak się domyślała, miały mieć najlepszy widok, by ją obserwować. Rozejrzała się po sali. Jest. Trudno było go z resztą nie zauważyć, ponieważ, jak to na lekcjach z Binnsem, każdy siadał z przyjaciółmi, by mieć z kim pogadać podczas długich wywodów nad Powstaniami Krasnoludów i innymi historycznymi wydarzeniami, podczas gdy Kevin usiadł sam.
Ruszyła w jego kierunku. Przeklęła w myślach widząc, jak w tym samym kierunku zmierza Remus. Przyspieszyła, i na szczęście zdążyła przed nim, gdyż bicie się o miejsce nie bardzo jej odpowiadało.
- Cześć Kevin, mogę się dosiąść? - spytała podenerwowana.
- Hej Lilka. Jasne, siadaj.
Uśmiechnęła się i usiadła. Rozejrzała się jeszcze raz po klasie. Remus zdezorientowany usiadł sam na przodzie, Camille z Elise pokazywały jej zaciśnięte pięści na szczęście, Mia i Selene siedziały razem. Coś jej nie pasowało. Sądziła, że James wróci na lekcję i będzie siedzieć ze swoją dziewczyną, jednak nigdzie nie mogła go odnaleźć.
- Nie siedzisz z przyjaciółkami? - spytał, wyrywając ją z zamyśleń.
- Nie, dzisiaj mnie wygoniły. - uśmiechnęłam się.
- To tak, jak mnie chłopaki. - odwzajemnił uśmiech i wskazał głową ostatni stolik pod oknem, przy którym siedzieli dwaj rozchichotani chłopcy.
- Dobrze, więc dzisiaj omówimy Trzecią Bitwę Z Czarnymi Siłami. - oznajmił profesor i usiadł - a przynajmniej tak to wyglądało, ponieważ, jak wszyscy wiedzieli, już dawno stał się duchem - zaczynając opowiadać kolejną długą historię.
Z początku wszyscy robili notatki, jednak już po jakichś piętnastu minutach większość się poddała. Lilka zerkała nerwowo za okno, wiedząc, że jej czas ucieka, a nie będzie miała drugiej takiej szansy. W końcu, widząc, że już tylko ona i Kevin robią notatki, spięła się jeszcze bardziej, gdyż oznaczało to, że minęła już co najmniej połowa lekcji. Zdesperowana podjęła najbardziej banalny temat do rozmowy, jaki wpadł jej do głowy.
- Ostatni rok, co nie? Te przygotowania do owutemów... nie mogę uwierzyć, że to już tak blisko.
- Tak, ja też. Jeszcze wczoraj siedziałem na stołku w Wielkiej Sali z Tiarą Przydziału na głowie. - zaśmiał się.
- Albo ten raz, kiedy na jednym ze swoich podwieczorków, Slughorn wylądował w misie z ponczem. - dodała rudowłosa podsuwając dyskretnie temat podwieczorku.
- Właśnie, ciebie też Ślimak zaprosił na jutro? - połknął haczyk.
- Niestety. I nadal nie mam z kim iść. Może... może ty byś chciał ze mną pójść? - spytała, gdy zabił dzwon, obwieszczający rozpoczęcie następnej lekcji. Zaklęła w myślach, mając nadzieję, że i tak ją dosłyszał.
- Jasne, z chęcią. To o której? Może być o siódmej?
- O siódmej będzie idealnie. - ucieszyła się, że jej plan się powiódł.
- No to będę czekał w Pokoju Wspólnym. Na razie. - pożegnał się. Tylko się odwrócił, a już znalazły się przy niej przyjaciółki.
- I co powiedział? - spytała El.
- Nie widzisz, jaka jest szczęśliwa? Na pewno się zgodził, mam rację Lilka? - dodała Camille.
- Oczywiście, a co, nie wierzycie w mój urok osobisty i w to moje wyluzowanie? - skarciła je rudowłosa.